Krok po kroku, czyli zapowiedź sezonu 24/25

Za kilkanaście godzin rozpocznie się dla nas kolejny sezon Ekstraklasy, więc gdzie nie spojrzeć wszyscy wyglądają z nadzieją i optymizmem pierwszego spotkania. Dziś życie jest piękne, dziś futbol ma swoje święto. Jutro to nie. Jutro pewnie wróci stare, ale dziś jest nowe i choćby przez te kilka godzin każdy kibic czuje to samo w oczekiwaniu na pierwszy gwizdek meczu naszej drużyny.

Już trzeci raz z rzędu witam się z sezonem ekstraklasy tymi słowami i nieco uśmiecham się pod nosem, bo wciąż są aktualne. Jestem przekonany, że wielu z Was (tak jak ja) gdzieś w głębi serca bowiem wciąż ma nadzieje, że jednak tym razem będzie nieco lepiej, że tym razem uda się przezwyciężyć marazm. I nawet jeśli ta nadzieja ma trwać choć jedną kolejkę, albo nawet jeden dzień, to wciąż chce się tym cieszyć.

A potem trzeba będzie zakasać rękawy i brać się do roboty, bo lista spraw, nad którymi w Zagłębiu Lubin pochylić się trzeba pilnie, jest długa. Czy jeden sezon wystarczy, by wszystko uporządkować? Tego nie wiem. Wiem jednak, że ludzi, którzy mają tu coś do udowodnienia, jest sporo i może trochę naiwnie liczę, że choć części z nich zadanie się powiedzie.

Krok po kroku

Wszyscy doskonale pamiętamy, jak wiele rzeczy kibicom Miedziowych w ostatnich latach obiecywano. Do historii – na szczęście! – przeszło już powiedzenie “Będzie wszystko… jak tylko się utrzymamy!” i z wielką ulgą przyjąłem sposób, w jaki na sytuację panującą w naszym kawałku piłkarskiego uniwersum spogląda nasz nowy prezes. Zamiast zasypywania problemów pieniędzmi – praca. Zamiast ściągania cholera wie ilu i po co piłkarzy – wycieczka w poszukiwaniu wzmocnień na boiska Akademii. A zamiast kręcenia trenersko – dyrektorską karuzelą – stabilizacja.

Ponieważ jestem fanem pracy u podstaw i organicznego rozwoju, bardzo mi ta nowa strategia przypadła do gustu. Pewnie, mam zastrzeżenia, bo ciężko mi sobie wyobrazić, że niektórzy ludzie w naszym Miedziowym piekiełku są w stanie przejść metamorfozę tak dużą, że będą w tej koncepcji się odnajdywać, ale to kwestia wydaje mi się drugoplanowa. Łatwiej bowiem wymienić niedziałające ogniwa, niż pisać po raz enty koncepcje, która nie prowadzi donikąd.

Rozwijanie się krok po kroku to budowanie na każdym odcinku solidnych podstaw, by nawet “jesienna wynikowa deprecha”, na którą od dłuższego czasu nikt tutaj nie potrafi znaleźć remedium, nie będzie w stanie poważniej zachwiać podstawami naszego funkcjonowania. Jest to też łatwiejsze do udźwignięcia z punktu widzenia finansów, a to w obecnych naszych realiach jest niezwykle ważne.

Czy będzie umiał prezes Jeż udowodnić światu, że łatka “ciepłowodnych” już do nas nie pasuje? Przyjęta ścieżka z pewnością łatwa nie będzie, bo zmiennych, które w ten plan wpleciono, jest dużo. Jeśli jednak mamy swoje DNA odnaleźć, to trzymam cholernie mocno kciuki, by właśnie ten plan odważnego stawiania na młodzież zwyczajnie się obronił.

Odzyskać koronę

O tym, jak dotychczasowa przygoda z Zagłębie Lubin w wykonaniu Waldemara Fornalika wygląda, napisano i powiedziano już chyba wszystko. Powiedzieć, że “Waldek King” jest tu na minusie to nie powiedzieć nic! Nawet najwięksi zwolennicy jego zatrudnienia w pewnym momencie dość otwarcie domagali się skrócenia powierzonej mu misji, a znaczy to, że sprawy przybrały bardzo zły obrót. Potem lista zarzutów już tylko rosła.

Miano “Fałszywego Króla” zdjąć będzie piekielnie trudno i szczerze mówiąc, mam pewne obawy, czy trenerowi zwyczajnie wystarczy do tego ognia. Dotychczas, mówiąc delikatnie, w ogień za nim zbyt wielu piłkarzy skakać nie chciało, co czyni to zadanie ekstremalnie trudnym. Czy chęć rehabilitacji i pokazania światu będzie więc wystarczająco silna, by oblicze zespołu odmienić? Cóż. Jest tylko jeden sposób, by się przekonać.

W dodatku trzeba będzie przekonać też kibiców. Kibiców, których rozczarowanie, rozgoryczenie czy nawet drwiny słychać w Lubinie już od dłuższego czasu, bo nie dość, że styl grania sprawiał, że oglądanie niektórych meczów było wręcz torturą, w dodatku wynikowo wcale nie było lepiej.

Najtrudniej przekonać… siebie

Życie bywa przewrotne i gdy w poprzednich sezonach o Zagłębiu Lubin mówiło się w kategoriach “czarnego konia”, na papierze miało to wszystko sens. Tylko potem kończyło się to mniej lub bardziej dramatyczną “walką o spadek” i wszyscy zastanawiali się, dlaczego nie potrafimy wykorzystać swojego potencjału i mamy lepszych piłkarzy niż drużynę.

Tym razem ze względu na przyjętą strategię oraz zupełnie inne realia finansowe, w jakich się znajdujemy, Zagłębie przestało być wymieniane w gronie drużyn, które powinny w tym sezonie powalczyć o coś więcej i paradoksalnie może to nam wyjść tylko na dobre. Mamy wciąż wystarczająco dużo jakości, by w piłkę grać z każdą drużyną w tym kraju, jak równy z równym, a gdy do tego dodamy spore zasoby “Miedzianej krwi” dodanej w ostatnim czasie do szatni, trzeba być w tym zakresie optymistą.

Zagłębie Lubin chce być miejscem, do którego warto trafić, podnieść swoją wartość i umiejętności i iść dalej w futbolowy świat i jeśli ta grupa ludzi zechce w to uwierzyć, będziemy w tej lidze bardzo niewygodnym dla wszystkich ekip rywalem. A jeśli nie?

Łukasz Gikiewicz powiedział kiedyś w jednym z Titterowych podcastów zdanie, do którego lubię wracać:

Dobrego sezonu życzę Wam wszystkim. A potem się zobaczy… 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *