Przegraliśmy z Lechem, bo Tomek Pieńko nie wykorzystał swojej jednej okazji. Tak w skrócie sobotnie widowisko podsumował nam pan Waldemar Fornalik. To nic, że rywale takich okazji mieli zdecydowanie więcej, mało istotne, że sam Pieńko wypracował sobie tę okazję, dzięki indywidualnym umiejętnościom, które jeszcze posiada. Kto by się przejmował, że przez całą pierwszą połowę Zagłębie nie oddało celnego strzału, a i w drugiej było takowych jak na lekarstwo. Kino, no kino.
Celowo nie pisaliśmy o przygotowaniach, jak zespół tak naprawdę funkcjonuje, obnażył mecz w Poznaniu. Pokazał też, czego możemy spodziewać się po hiszpańskim golleadorze Muniozie. Spotkanie z Lechem udowodniło dobitnie, że czas wielu osób już się skończył w tym klubie, niebawem ruszy karuzela! W gabinetach przebimbano kolejne tygodnie, a trener nie ma pomysłu na zespół. Prezes ostatnio chwalił się elewacją na klubowym budynku, jedną z niewielu realizowanych za jego rządów inwestycji, dla nas kibiców elewacją Zagłębia jest przede wszystkim pierwsza drużyna, która zimą nie została wzmocniona. Idąc dalej w budownictwo, fundamentem jest historia, z której klubowi decydenci korzystają wyrywkowo, najczęściej w celu autopromocji. Murami Zagłębia są kibice, a wyjazd do Poznania udowodnił, że to najsolidniejszy element całej tej konstrukcji. O dachu nie będziemy pisać, bo ten zdecydowanie przecieka, dzięki trafnym decyzjom i nieudolnym próbom lansowania się schodzących ze sceny lokalnym politykierom. – Wracając do sytuacji Tomasza Pieńko, zawodnika z największym potencjałem w kadrze Zagłębia, to może szanowny szkoleniowcu warto dziś uderzyć się we własną pierś, bo Tomek gaśnie z każdym tygodniem współpracy właśnie z Panem! To Waldemar Fornalik nie potrafi go rozwinąć, a wspomniana akcja w spotkaniu z Lechem, mimo niecelnego strzału, pokazała, że Tomasz Pieńko jest w stanie ukręcić bicz z gówna, w tym wypadku gównianej gry całej drużyny. Tomek jest wychowankiem, młodym chłopakiem, który potrzebuje wsparcia, tym bardziej, że z jakiś powodów ostatnie miesiące nie były dla niego tak udane, jakby sam oczekiwał. Były to miesiące, które spędził pod okiem tak doświadczonego trenera jak Waldemar Fornalik. Niesprawiedliwe jest szukanie wymówek dla porażki, wiążąc z nią tego chłopaka. Smutne, ale już chyba do tego się przyzwyczailiśmy, że jak popatrzymy na naszą ławkę rezerwowych, to nie wierzymy, że ktoś wstając z niej, jest w stanie odmienić oblicze meczu. Mamy też pytanko do dyrektora Piotra Burlikowskiego, odnośnie naszego greckiego bramkarza. Bo latem golkiper miał najdłuższe wakacje, po których zaraz doznał urazu, zimą też wydłużył urlop i nie rozpoczął przygotowań z zespołem, bo …. załatwił to sobie meczem z Widzewem Łódź i dyskwalifikacją? Sokratis dołączył do zespołu, gdy koledzy już od kilku dobrych dni trenowali, czym zresztą pochwalono się w klubie. Mamy nadzieję, że w tym czasie rehabilitował się/poddał zabiegowi, który usunął problemy ze zdrowiem, o których klubowi działacze wiedzieli, zanim dali mu podpisać najwyższy kontrakt w historii Zagłębia. Nic się nie zmienia!!!
Pysznej kawusi