W ostatnim czasie sporo „znęcamy się” nad naszymi kopaczami, dyrektorem czy prezesem, więc czas i rzucić kilka kamieni w kierunku marketingu, który pomimo kilku niezłych, choć rzadkich momentów stoi nadal w miejscu. Zdaje się nawet, że w niektórych aspektach osiadł na laurach, bo fajnie zagrało kilka inicjatyw. To tylko jeszcze gorzej świadczy o ludziach, którzy powinni dbać o wizerunek klubu i ściągać na trybuny kolejnych kibiców.
Ale od początku. W grudniu ubiegłego roku wakat po Karolu Goliku jako p.o. dyrektora marketingu objął Marcin Magda. Pomijając już wykształcenie owego pana, które nijak się ma do sprawowanego stanowiska (z kopalni wiedzy jaką jest Facebook wyczytać możemy, że jest on animatorem?), jak każdemu daliśmy szansę, wierząc, że marketing w Zagłębiu wskoczy na wyższy poziom, a przede wszystkim zawiąże się nić porozumienia z kibicami. Nadzieję dawało nam jego doświadczenie, nabyte podczas pierwszego okresu pracy w marketingu, kilka lat wcześniej. Od czasu jego mianowania minął blisko rok i można już raczej wprost powiedzieć, że po za kilkoma wyskokami, z rzadka podejmowane przez klub działania charakteryzują się nudą, niedopracowaniem i chaosem. Nie pomogła ani osoba p. Magdy, ani Piotra Ignatowicza, który w lipcu został mianowany przez niego koordynatorem biura prasowego (w klubie mówi się, że chłopaki się polubiły, to jeden drugiemu poważniejszą z nazwy fuszkę załatwił). Na plus Marcina Magdy na pewno zaliczyć można otoczkę zbudowaną wokół meczu z Lechem, komplet na trybunach, czy kilka śmiesznych i ciekawych filmików np. przy prezentacji zawodników. Ale co dalej? Widać, że klubowe media skupiły się wyłącznie na pierwszym zespole, co nie jest niczym zaskakującym, lecz drużynę i jej mecze promowano z różnym i zazwyczaj słabym skutkiem. Postawiono na odgrzewane kotlety, które wielokrotnie już krytykowano, lub które sprawdzały się kilka lat temu, ale mimo sugestii, że słabo to wychodzi, dalej postanowiono w to brnąć.
Prezes, kiedy jeszcze zabierał głos w opracowywanych wywiadach zapowiadał nowy pułap marketingu, który jego zdaniem bardzo się za jego czasów poprawił. Kolejny dyrektor nie zmienił jednak nic, nie ruszył z ciekawymi akcjami, promocjami czy nowościami. W skrócie mówiąc jest totalna sztampa i nie widać nadziei na to, by sytuacja miała się zmienić w najbliższym czasie. Coroczna tradycja, że marketing i piłkarze wspólnie prezentują nijaki poziom, który ciężko potem przeskoczyć, wzajemnie się obwiniając, że jedni nie mogą liczyć na drugich: słabe wyniki i słabe wsparcie z klubu. Tego obrazu nie zamydli żadna akcja przedmeczowa, co najlepiej obrazuje frekwencja, a w wypadku KGHM Arena pustki na trybunach, bowiem niezbyt wielu kibiców odwiedza strefy, które co mecz wymyślał nam klub. Kolejną kulą u nogi p. Marcina Magdy i całego marketingu pod jego batutą, jest temat akademii, a raczej totalna olewka z ich strony. Wiemy, że w czerwcu odeszła osoba odpowiedzialna dotychczas za marketing i działanie strony AP, sprzedawano nam wówczas bajki, że to przemyślane decyzje, mające na celu poprawę działania danego obszaru. Nic bardziej mylnego, zamiast poziomu wyżej, tutaj także fachowcy polecieli na pysk, stosując zasadę robienia „roboty” po najniższej linii oporu. Zatem pytanie, co poczyniono, przez blisko pół roku, by tę sytuację zmienić? Czy według osób decyzyjnych dla aspiracji jakie ma nasza akademia, jest dobrym, by marketing olał totalnie temat galerii zdjęć, zapowiedzi czy wywiadów? Ktoś jeszcze pamięta, że są na stronie takie rzeczy jak terminarz czy tabele? Każdy z tych aspektów jest permanentnie pomijany, a szkoda, bo kuźnia piłkarskich talentów to podobno bardzo ważny temat dla prezesa Kielana, który o tym kurtuazyjnie wspominał w wywiadach na zlecenie. Podsumowując, należy chyba zastanowić się, czy osoby takie jak Marcin Magda oraz Piotr Ignatowicz są odpowiednimi pracownikami na swoich stanowiskach. Czy podjęto właściwe decyzje w ostatnim czasie? Czy nie warto pomyśleć nad nowymi pomysłami, lecz dając szansę nowym osobom? A może pogodzić się z pewnymi osobami i powalczyć wspólnie o powrót odpowiedniego poziomu?
Pytań jak zawsze wiele, a odpowiedzi jak zawsze nie będzie. Niemniej wierzymy, że ktoś poruszy również i te kwestie. Komunikacji ze strony klubu brak, o Zagłębiu w mediach albo źle, albo wcale, no chyba, że bierzemy pod uwagę kilka lokalnych interesownych portali, których właściciele robią interesy z regionalnymi politykierami.