Czasami sam fakt, że ktoś głos w ogóle zabiera, znaczy najwięcej. Tak też odczytuję wczorajsze wystąpienie przed kamerą mediów klubowych Piotra Burlikowskiego. Musi naprawdę być w środku gorąco, skoro zdecydowano się na publiczną akcję gaszenia pożaru. Tylko czy pożar faktycznie udało się choć trochę okiełznać?
Spokojnie, wszystko pod kontrolą
Dyrektor Burlikowski zaczął z wysokiego C. Już bowiem od pierwszych słów jego intencja i sposób, w jaki prowadzona będzie narracja całego wystąpienia, jest jasna. Nie będzie dialogu, nie będzie zwieszania głowy, a już z pewnością nie będzie kajania się i przyznania do popełnionych błędów. Nie. Co to, to nie. Jeszcze ktoś mógłby pomyśleć, że to oznaka słabości i chcieć to wykorzystać. Doświadczony gracz takich błędów nie popełnia.
Zamiast tego mamy lawinę truizmów podpartą statystyką, która delikatnie mówiąc, najlepszego świadectwa samemu autorowi słów nie wystawia. Tak jak nie zrobiło tego nazywanie “sukcesem” ledwo wygranej walki o utrzymanie w dwóch poprzednich sezonach. No chyba, że dla dyrektora to rzeczywiście był sukces, a podpieranie się koślawą statystyką, której samemu jest się w dużej części autorem, może być powodem do dumy. Jeśli całe to wystąpienie miało sprawić, że ktoś uwierzy, że wszystko w klubie jest pod kontrolą, to z przykrością stwierdzam, że osiągnięto cel odwrotny do założonego.
Oczywiście pojawia się też element oceny, tudzież samokrytyki. Pojawić się musiał, bo inaczej nie miałoby ono żadnego sensu i mogło zostać odebrane jako przejaw zbytniej buty i arogancji. Mamy więc fragment o rozczarowaniu, potem o niczym, jeszcze raz podkreślonym rozczarowaniu i… i gdyby na tym wątek zamknąć, chyba wyszłoby w porządku. Dyrektor nie jest trenerem, ani piłkarzem, by za postawę na boisku przepraszać, więc tu papcie byłyby już czyste.
Ale nie, to byłoby za proste. Dyrektor postanowił więc na koniec dodać wątpliwej jakości usprawiedliwienie, jakby fakt, że Cracovia gra na tym samym poziomie miało tłumaczyć dramatyczną postawę w meczu. Przykro mi Panie dyrektorze, ale to żadne wyjaśnienie, a używając go, dolał pan tylko oliwy do ognia. Szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę skład, jakim na ten mecz wyszliśmy. No chyba, że to domniemane “chcenie” zdobycia pucharu miało się odbyć poprzez ogrywanie tylko rywali z niższych klas rozgrywkowych? Bo jeśli tak, to kłaniam się nisko. Zabrakło tam już tylko mema o “sprytnym planie”
Świat należy do młodzieży
Interesujący jest też wątek o młodzieży. Już sam fakt, iż takowy się pojawił tłumaczy wiele. Młodzież z Akademii była już używana przez Pana Piotra jako tarcza wcześniej i tego samego postanowił użyć i tym razem – tyle dobrze, że ponownie nie obarczył ich winą za złe wyniki, jak kiedyś.
Nie wiem, kto uznał, że zdanie “… Sporadycznie jeżdżą na ławkę jeszcze Kusztal czy Kocaba” sprawi, iż ktokolwiek pomacha głową z uznaniem i przyzna, że Piotr Burlikowski ma rację i widać, że wie, co robi. Przecież to jest wręcz uwłaczające dla tych wymienionych chłopców. Wyciąga się ich przed nawias w cynicznym celu, choć na taki los sobie raczej nie zasłużyli. I Piotr Burlikowski doskonale musi sobie zdawać z tego sprawę, chyba że akurat był na wakacjach i nie miał zasięgu, gdy trener Fornalik raz za razem przyznawał, że w drużynie ma szpital i mówiąc kolokwialnie, bierze każdego, kto żyw.
Jestem też przekonany, że dostający swoje minuty Kłudka i Pieńko, co do których dyrektor również się odniósł, minut mieliby zdecydowanie mniej, gdyby nie fakt, że w zasadzie większość zespołu jest w wielkim dołku. Ale na to dowodów żadnych nie mam, więc w tym zakresie ciężko o rzeczową debatę. Pozostaje wierzyć, że Bartek i Tomek rywalizację będą wygrywać nawet wtedy, gdy ich konkurenci będą na swoim zwyczajowym poziomie. Ja trzymam za to kciuki najmocniej, jak mogę.
Jest również ciekawy wątek Szymka Weiraucha. Szymon pokazał się z naprawdę dobrej strony na początku sezonu i, mimo że kilka błędów po drodze się zdarzyło, nie można powiedzieć, by poziom zespołu zaniżał. Ba, jestem zdania, że kilka punktów to on w pojedynkę nam zapewnił. Ciekawe jest to o tyle, że nominalny drugi bramkarz, czyli Jasmin Buric był dostępny. Mam więc wielką nadzieję, iż o postawieniu wtedy na Szymka decydowały względy czysto sportowe, choć mam pewne obawy czy tak było na pewno.
Mówienie o liczbie zawodników pod obserwacją i tym, ilu uczestniczy w treningach jedynki, komentuje się samo.
Jesienna deprecha
Druga część materiału to już standardowy numer i mocno odgrzewany kotlet z jednym wyjątkiem. Dyrektor, co wprawiło mnie w osłupienie, otwartym tekstem mówi, że trener, którego wybrał, jest znany z tego, iż wiosną jego zespoły wyglądają świetnie. Jesienią trzeba punktować, ale to wiosna dopiero pokaże, na co ten zespół stać! Teraz jesteśmy w fazie zgrywania zespołu, więc trzeba uzbroić się w cierpliwość i czekać.
Po tych słowach autentycznie odebrało mi mowę. Ja rozumiem, ze takiej narracji mogą używać kibice w Twitterowych debatach, ale na wszystkie poplątane sznurówki w korkach, nie oczekujący szacunku dyrektor pionu sportowego, chcącego się szanować ekstraklasowego klubu. Chyba bardziej absurdalne były już tylko wydarzenia z granatnikiem w gabinecie komendanta polskiej policji! Na miejscu kibiców zacząłbym domagać się zwrotu części środków za jesienny karnet. Skoro przedstawienie będzie dopiero wiosną, a teraz prowadzimy tylko próby, to powinno być to też adekwatnie do rangi wyceniane. Może więc nie pełna refundacja, ale obniżka powiedzmy o 70%. Tak byłoby przynajmniej uczciwie dla obu stron.
Swoją drogą będę musiał kiedyś w swojej pracy zawodowej tego spróbować. Szefie, może dziś jestem niewyspany i na lekkim kacu, ale wiosną będę jak Tommy Lee Jones w ściganym. Jestem piekielnie ciekaw, czy przejdzie.
Oczywiście ma też w niektórych momentach dyrektor rację. Runda jeszcze się nie zakończyła i wiele może się jeszcze w jej postrzeganiu zmienić. Pisałem o tym w swoim ostatnim tekście (TUTAJ), że na alarm trzeba bić teraz i mam wrażenie, że w klubie w kilku gabinetach doszli do podobnych wniosków. To cieszy.
Cieszy jednak mniej, że może być też gorzej. Ten film ma szansę bardzo źle się zestarzeć, a ewentualne porażki w kolejnych meczach mogą narobić bardzo poważnych szkód nie tylko w drużynie, ale też klubie. Zima będzie kluczowa, tu z dyrektorem się zgadzamy. Pytanie jest jednak, czy w tym samym składzie osobowym, czy może niekoniecznie.
No i musimy wrócić do punktowania. Proste? Proste!
Generalnie z całej tej wypowiedzi Piotra Burlikowskiego bije pewien niepokój. Nie tylko z powodu tego, co mówi, ale przede wszystkim jak. To właśnie styl i forma wypowiedzi każe brać to wszystko z wielkim dystansem. Słowny slalom, pełen półprawd czy celowych niedopowiedzeń wcale nie sprawia, że zaniepokojony kibic po obejrzeniu całości odetchnie z ulgą. Zamiast tego stanie się tylko bardziej zaniepokojony, bo nawet gdy w filmie jest moment kajania się, to nie czuć w nim, ani nie widać autentycznego poczucia skruchy.
To, czego oczekiwałem to wyjścia z podniesioną przyłbicą i konkretami. Z czego wynika marazm boiskowy, czym spowodowane były konkretne wybory personalne, jak wygląda mentalnie drużyna i co w tej kwestii robimy, by chłopaków jeszcze przed zimą pozbierać. Ostatnio Damian Dąbrowski powiedział, że nie ma czasu na solidną pracę, bo mecz gonił mecz. Skoro więc po Widzewie czeka nas ostatnia w tym roku przerwa na kadrę, można było opowiedzieć dokładnie, jakie plany na poprawę gry ma sztab. Suche “Mamy plan. Wiemy, co robimy”, to zdecydowanie za mało.
Oby w sobotę drużyna stanęła na wysokości zadania, bo szkoda by było, gdyby ich postawa popsuła małe święto, które szykuje się na trybunach.