Parafrazując jeden z kabaretowych skeczy “Kiedyś to były derby! Nie to, co teraz, Panie”. I trudno się dziwić, skoro oba Dolnośląskie kluby, od dłuższego czasu targane są różnorakimi kłopotami.
W Lubinie jedna rewolucja goni drugą i generalnie ciężko się połapać, czy okres przejściowy i budowanie nowej drużyny to się już zaczął, czy dopiero nadejdzie. We Wrocławiu natomiast, coraz większym problemem jest finansowa miejska kroplówka, do której zaprzęgnięte zostały nawet niezwiązane ze sportem miejskie spółki. W takich warunkach ciężko o budowanie derbowej narracji i większe emocje wokół jednego ligowego meczu.
Oczywiście dla kibiców, szczególnie tych zaangażowanych, znaczenia nie ma to żadnego. Najważniejsze to pokazać rywalowi zza miedzy swoją wyższość i móc odtrąbić swoją dominację w regionie. A będzie na to okazja, bo pierwszy raz od dłuższego czasu kibice z Lubina na sektor gości we Wrocławiu zostaną wpuszczeni, więc wzajemnych pozdrowień i uprzejmości z pewnością nie będą sobie obie strony żałować. Ze sportem wiele wspólnego to nie ma, ale jak to mawiają znawcy tematu “Stadion, to nie teatr”.
Jeśli jednak wyciągnąć poza nawias wzajemne relacje kibiców, ten mecz od każdego innego ligowego różnić wiele się nie będzie. Ot, spotkają się dwie drużyny, które w ostatnich latach głównie zawodzą, doprowadzając swoich kibiców do szewskiej pasji.
Na pierwszy ogień weźmy ostatni sezon. Walczący do ostatniej chwili o utrzymanie Śląsk uratowała Wisła Płock, która w zasadzie na własne życzenie z hukiem wyleciała z elity krajowej. Nieco lepiej poszło Zagłębiu, bo ostatecznie 8 punktów przewagi nad czerwonym polem dało 9 miejsce w tabeli. Tyle tylko, że mocno zakłamuje to obraz, bo jeszcze na kilka kolejek przed końcem, Miedziowi wciąż byli mocno zamieszani w walkę o spadek.
Sezon 2022/2023
Śląsk – 15 miejsce – 1 punkt przewagi nad strefą spadkową
Zagłębie – 9 miejsce – 8 punktów przewagi nad strefą spadkową
Każdy klub miewa czasem gorszy sezon, można by pomyśleć, tyle tylko, że rok wcześniej, było nawet gorzej. Znów tuż nad strefą spadkową znalazł się Śląsk, a Zagłębie – mimo że znów było w tabeli wyżej – zdołało uciułać tylko 3 punkty więcej. Nie przeszkadzało to jednak władzom w obu klubach odtrąbić sukcesu.
Sezon 2021/2022
Śląsk – 15 miejsce – 3 punkty przewagi nad strefą spadkową
Zagłębie – 13 miejsce – 6 punktów przewagi nad strefą spadkową
I w sumie jedynym emocjonującym fragmentem tej rywalizacji było zgadywanie, której ze stron, wynik dwumeczu będzie dawał lepszą pozycję w tabeli, przy ewentualnej jednakowej ilości punktów. Inaczej mówiąc, którą ze stron przed spadkiem ten dwumecz może ewentualnie uratować. Trochę mało, jeśli ktoś mnie spyta.
Nowy sezon = nowe nadzieje?
Do wieczornego dziś spotkania obie strony przystąpią jednak w zupełnie w innych nastrojach. W stolicy Dolnego Śląska wszystkie bowiem oczy zwrócone są w stronę magistratu, który pod presją opinii publicznej był zmuszony choćby rozpocząć procedurę prywatyzacyjną. Wszystko to efekt rosnącego niezadowolenia z sytuacji, w jakiej znalazła się miejska przecież spółką.
Jak nietrudno zgadnąć, chodzi o pieniądze. A dokładnie o pieniądze podatników, które trafiając do klubu, były systematycznie przepalane w piecu. Kto śledzi Śląska, ten się w cyrku nie śmieje – drwili w mediach społecznościowych kibice Zielonych, gdy na jaw wychodziły kolejne szczegóły funkcjonowania sportowej spółki. Wystarczy bowiem wpisać w wyszukiwarce nazwisko Caye Quintany, by bardzo szybko zrozumieć, jak nieudolnie zarządzany był pion sportowy Wojskowych. Wszyscy więc mocno liczą, że ewentualna prywatyzacja klubu przyniesie szansę na nowe otwarcie i powrót nadziei na lepsze jutro.
W Lubinie jeszcze do niedawna sytuacja była podobna, bo ilość i jakość kolejnych transferów dyrektora Piotr Burlikowskiego budziła jeszcze do niedawna w kibicach Miedziowych tylko uśmiech politowania. Tego lata coś się jednak zmieniło, bo sądząc po ocenach kibiców wykonanych przez niego ruchów, można zauważyć spory optymizm. Przyznać bowiem trzeba, że zadbano prawie o wszystkie pozycje, na które kibice wzmocnień oczekiwali (wciąż jeszcze nie potwierdzono oficjalnie transferu obrońcy Kirkeskova). I pozostaje mieć tylko nadzieję, że budżet to wytrzyma, bo taka zabawa do tanich nie należy.
W dodatku Zagłębie po dość sennym początku meczu, ostatecznie zdołało pokonać w pierwszej kolejce Chorzowski Ruch, co z pewnością wlało dodatkowo nieco optymizmu na rozpoczęty tydzień temu sezon.
Czego zatem możemy spodziewać się po tym spotkaniu? Wydaje mi się, że mimo wszystko to Lubinianie przyjadą w roli faworytów i wcale ta rola odpowiadać im nie musi. Mimo że skład personalny różnić się będzie niewiele od tego z ostatniego spotkania, trzeba jednak mieć na uwadze, że nowy środek pola Zagłębia wciąż potrzebuje czasu na dotarcie się.
Śląsk też raczej na Zagłębie od pierwszej minuty się nie rzuci. Mimo całkiem niezłego spotkania w Kielcach, Wrocławianie z pewnością będą odczuwać stratę swojego najlepszego piłkarza, czyli Yeboaha, który w takich meczach potrafił robić różnicę. A to może oznaczać, że czekają nas zawody dla koneserów, w którym obie strony skupione na obronie własnej bramki, będą zza podwójnej gardy czekały na błąd rywala.
Obym się jednak pomylił. Miejmy nadzieję na pełen emocji sportowych mecz, czego sobie i Wam życzę. Będzie potem o czym mówić podczas kolejnego zgrupowania SpecjalistówZL.
No i #DerbyDlaZagłębia!