Jak wspomina Pan swój pobyt w Zagłębiu Lubin? Wiele lat i wspomnień.
Dokładnie tak, było naprawdę wiele chwil, które zostaną ze mną już na całe życie. Tyczy się to nie tylko przyjaźni z szatni. Przychodząc z Oławy, jako młody chłopak, dostałem szanse na rozwój sportowy i trwało to naprawdę przez wiele lat. Wiadomo, bywały momenty lepsze jak również i te gorsze, jak to w sporcie, jednak zawsze, mimo niepowodzeń, które się przydarzały, dawałem z siebie maksa. Oczywiście najlepszym okresem, który od razu przychodzi mi na myśl, to czasy awansu do ekstraklasy po spadku, gdzie tak naprawdę dostałem swoją pierwszą szansę debiutu. W kolejnym sezonie zdobyliśmy brązowy medal i mieliśmy możliwość gry w europejskich pucharach.
Czy można porównać życie w Lubinie z życiem w Kielcach? Plusy i minusy obu miast.
Z Lubina na pewno miałem zdecydowanie bliżej do rodzinnego domu. Jedno i drugie miasto słynie nie tylko z ekstraklasowych drużyn w piłce nożnej, ale również i ręcznej. W Kielcach się tym żyje. Przyszedłem do 1. ligi, a kibiców było naprawdę wielu na stadionie i organizacyjnie wszystko było na ekstraklasowym poziomie. My jednak musieliśmy wykonać również krok sportowy na boisku. Porównując miasta i kluby, czułem się bardzo dobrze w Lubinie i to samo mogę powiedzieć o okresie spędzonym do tej pory w Kielcach.
Co się zmieniło w szatni po przejęciu drużyny przez trenera Kuzerę?
Trener zna wszystkich doskonale, bo przebywał z nami jako asystent. Miał okazje nas obserwować w każdej sytuacji i stara się każdego wznieść na jeszcze wyższy poziom. Nie ma co ukrywać, że nasza sytuacja w przerwie zimowej była bardzo średnia. Wielu z nas już skreślono. Najważniejsze było to, w co my wierzyliśmy, że jesteśmy w stanie być zespołem, który potrafi zwyciężać. Zawsze, jeszcze kiedy byłem w Zagłębiu, o Koronie się mówiło, że ma waleczne serce. Teraz miałem okazję się o tym przekonać na własnej skórze, w ekstraklasie, jak również w pierwszej lidze. Jeszcze przed nami długa droga w kierunku utrzymania, ale punktując i zwyciężając jesteśmy coraz bliżej celu.
Czego może się spodziewać Zagłębie Lubin w Kielcach?
Na pewno monolitu, bo mimo, że jest u nas sporo indywidualności, to najważniejsza jest drużyna i jest ofiarność oraz waleczność dla niej. Mam nadzieje, że będzie naprawdę fajne widowisko na boisku, jak również na trybunach. My będziemy chcieli za wszelką cenę wygrać ten mecz, a co do planu, to trener Kuzera nam go nakreśli przed spotkaniem.
Czy do spotkań z Zagłębiem Lubin podchodzi Pan sentymentalnie?
Miałem okazję jak na razie rozegrać mecz w Lubinie. Było mega miło wrócić i otrzymać tyle pozytywnej energii od pracowników klubu czy kibiców. W szatni zawsze miałem zasadę, że dobro drużyny jest dla mnie ponad wszystko. Czasami aż za bardzo. Mimo tego, że nie zawsze bylem wyborem numer jeden, to byłem lojalny wobec wszystkich w drużynie. Teraz mam okazje ponownie, wystąpić przeciwko Zagłębiu, tym razem na swoim terenie. Kilku starych znajomych jeszcze jest w drużynie Zagłębia.
Jakie plany ma Pan na przyszłość?
Na chwile obecną najważniejsze jest jak najszybsze odskoczenie od strefy spadkowej i spokojne zakończenie sezonu w zdrowiu oraz w ekstraklasie. A na dalsze plany przyjdzie jeszcze czas.