Co słychać u naszego wychowanka?
– Wszystko w porządku, mieszkam i pracuję w Białymstoku.
Białystok to lepsze miejsce do życia, niż Lubin?
– Nie chcę oceniać życia w obu miejscach. Teraz mieszkam tutaj razem z żoną i dzieckiem. W Białymstoku ułożyliśmy sobie życie. Przyznam szczerze, że już dawno nie byłem w Lubinie. Mam co robić, a wyprawa przez całą Polskę zajmuje sporo czasu.
Wiem, że kilka lat temu, choćby podczas promocji książki, był Pan na obiektach Zagłębia. Był Pan zbudowany tym, w jakich warunkach trenują następcy Radka Kałużnego w Lubinie?
– Nie ma co porównywać obecnej bazy treningowej, z warunkami, w jakich trenowaliśmy przed laty? Teraz jest inny świat. Nowy stadion, boiska treningowe, podgrzewane murawy i cała otoczka, wszystko poszło mocno do przodu. Człowiek może trochę żałować, że nie zaczyna dopiero teraz grać, patrząc na warunki, jakie stworzono młodym piłkarzom.
Pan chyba miał okazję trenować jeszcze na boiskach żużlowych…
– Tak, wielu z nas, chłopaków z Lubina, poznało życie na boiskach żużlowych. Moje roczniki przeszły szkołę życia na tych „placach”.
Niewielu w sumie chłopaków z Lubina zaistniało w ligowej piłce z Pana czasów?
– Kiedy udawało się nam wreszcie przejść do pierwszej drużyny, dużo się zmieniało. W reprezentacjach juniorskich grali np. Pokora czy Matijczak. W pierwszej kadrze udało się Mariuszowi Lewandowskiemu i mi. Wychowankowie zawsze musieli wiele udowadniać, mocno się wykazywać.
To przyzna się Pan, za kogo trzymał będzie kciuki podczas najbliższego meczu?
– W sercu zawsze będę miał Zagłębie Lubin i nic tego nie zmieni! To moje miasto i mój klub. Tam zaczynałem i stamtąd wypłynąłem na szersze wody. Jagiellonii oczywiście jestem wdzięczny, że mogłem zakończyć karierę na boiskach ekstraklasy.
Nie ciągnie do pracy w piłce na wysokim poziomie, czy nie było poważniejszych ofert w ostatnim czasie?
– Nie odczuwam potrzeby wracania do piłki czy pracy przy futbolu. Z perspektywy, to cieszę się, że mogę od tego odpocząć.
Śledzi pan ligową piłkę?
– Oczywiście, że śledzę! Bardzo ucieszył mnie fakt, że Waldemar Fornalik przyszedł do Zagłębia Lubin.
Jak już jesteśmy przy trenerze Fornaliku to jak go Pan ocenia?
– Miałem okazję współpracować z trenerem i dla mnie osobiście jest to odpowiednia osoba dla Zagłębia. Jeśli pozwoli mu się dłużej pracować to jest duża szansa, że poukłada drużynę. Fornalik ma głowę na karku. Dajmy mu spokojnie działać. W tym sezonie priorytetem jest oczywiście utrzymanie, myślę, że w następnym ugra zdecydowanie więcej z Zagłębiem.
Dlaczego Jagiellonia i Zagłębie walczą w tym sezonie o utrzymanie, przecież w obu klubach są o wiele wyższe aspiracje?
– Powiem tak, podjęto wiele pochopnych decyzji, które wpłynęły na całokształt funkcjonowania obu klubów. Częste zmiany trenerów, kontuzje, zły dobór zawodników i dyspozycje poszczególnych piłkarzy wpłynęły na to, w jakim miejscu są oba kluby. O pracy trenerów nie chcę się wypowiadać, bo na co dzień nie obserwowałem ich zespołów. Nie znam problemów, które być może wpłynęły na dyspozycje zawodników. Szkoleniowcom powierzono obowiązki i zapewne cele. Ich zespoły miały punktować, obecnie walczą o utrzymanie.
Czy w ekipie Miedziowych są jacyś zawodnicy, których mógłby Pan wyróżnić?
– Liczę, że forma zwyżkowa Bohara da o sobie znać. Chodyna na drugim boku też z każdym meczem lepiej się prezentuje. Jak skrzydła dobrze będą pracować, to napastnicy będą mieli więcej szans na strzelanie bramek.
A w Jagiellonii?
– Nene. Trzeba uważać na tego zawodnika i mocno go pilnować, zwłaszcza przed polem karnym.
Pokusi się Pan o wytypowanie wyniku?
– Szczerze powiem, że spodziewam się meczu walki. Moim zdaniem zadecyduje dyspozycja dnia, to jak drużyny i poszczególni zawodnicy wejdą w mecz. Można zaryzykować stwierdzenie, że to mecz o 6 punktów, bo wygranie go daje sporo spokoju na resztę rundy. Liczę, że Zagłębie wyjedzie z punktami, najlepiej trzema!