Pozostaje w Panu sentyment do Zagłębia, czy upłynęło zbyt wiele czasu i zbyt wiele się wydarzyło, by w sposób emocjonalny czekać na mecz z zespołem z Lubina?
Zawsze jest mały sentyment, jak przyjeżdżam do Lubina na mecz. Jest to moje rodzinne miasto. Tutaj mieszkają moi rodzice, rodzina i mam wielu znajomych. Mecze z Zagłębiem to również dodatkowy bodziec, żeby dobrze się pokazać i zaprezentować na boisku najlepiej jak potrafię. Na początku, jak przyjeżdżałem, to nie ukrywam były to spore emocje, ale z biegiem lat i po kolejnych transferach te emocje się zmniejszają.
Śledzi Pan na bieżąco, co dzieje się w naszym klubie?
Śledzę losy drużyn, w których grałem i często rozmawiam z rodziną i znajomymi z Lubina, więc zawsze mam na bieżąco informacje. Czas poza meczami i treningami staram się spędzać ze swoją rodziną i ona mnie pochłania oraz jest taką zdrową odskocznią od piłki.
Skąd ksywka Bizon?
Nie pamiętam już kto tą ksywę wymyślił, ale jest ona z czasów gry w młodzieżówce. Mieliśmy swoją paczkę zawodników, którzy stanowili trzon drużyny i tak przeszliśmy wszystkie szczeble. Ksywa nawiązuje do mojej postury i postawy na boisku. Jestem silnym, walecznym i masywnym zawodnikiem, a moja budowa ciała utwierdzała kolegów w słuszności tego przydomku.
Pańskim zdaniem, patrząc przez pryzmat ostatnich meczów, Zagłębie może jeszcze namieszać w lidze w tym sezonie?
W serduchu chciałbym, żeby Zagłębie powalczyło o coś więcej, ale wiadomo, że pozostało sporo meczów do rozegrania. Logika podpowiada, że w tym sezonie raczej trudno będzie ugrać coś więcej, niż środek tabeli.
Tato nie chciałby, żeby Damian Dąbrowski zagrał jeszcze kiedyś w koszulce Zagłębia?
Szczerze, to nigdy w sumie nie rozmawialiśmy konkretnie o tym, więc nie chciałbym się wypowiadać za Tatę. Osobiście, kiedyś myślałem o tym, że fajnie byłoby pod koniec kariery zagrać w Zagłębiu Lubin i spiąć klamrą cała swoją piłkarską przygodę.
Jak Pan uważa, dlaczego wychowankowie nadal odchodzą tak chętnie z Zagłębia. Przed laty na taki krok zdecydował się młody Damian Dąbrowski, a choćby latem zeszłego roku Dominik Hładun czy Łukasz Poręba… Faktycznie nie ma perspektyw na rozwój?
Po pierwsze sytuacja Dominika i Łukasza była zgoła inna. Oni już byli gotowymi zawodnikami, żeby ruszyć w świat i zrobić kolejny krok w karierze. To był ich czas, żeby rozwijać się dalej i spróbować swoich sił w innym klubie. Ja w tamtym momencie musiałem odejść, zabrakło dla mnie miejsca i nie byłem brany pod uwagę przez trenera. Proszę pamiętać, że w Zagłębiu co roku jest po kilku wyróżniających się wychowanków i bez pomysłu ich zagospodarowania ciężko jest im się rozwijać. Z drugiej strony trzeba zrozumieć, że 1-2 zawodników przebija się do pierwszego składu, a reszta musi poszukać swojego miejsca w innych klubach. Historia moich czasów pokazuje, że miejscowych chłopaków było sporo, ale niestety za wielu się nie przebiło.
Jak oceni Pan potencjał organizacyjno-sportowy Zagłębia, Cracovii (do której swego czasu odszedł też Krzysiek Piątek) i Pogoni Szczecin?
Nie chcę oceniać klubów przez pryzmat czasów, bo w każdym byłem na innym etapie rozwoju. Mogę z pełną odpowiedzialnością powiedzieć, że jak przyszedłem do Pogoni, to byłem zaskoczony in plus całą otoczką organizacyjno-sportową. Twierdzę, że Pogoń jest bardzo dobrze zarządzanym i zorganizowanym klubem.
Utrzymuje Pan kontakt, z którymś zawodnikiem lub pracownikiem klubu?
Na tą chwilę to utrzymuję kontakt ze starym/nowym zawodnikiem Zagłębia, Arkiem Woźniakiem. Nadal mam kontakt z wieloma pracownikami czy członkami sztabu szkoleniowego.
Jakiego przebiegu spotkania: Zagłębie – Pogoń możemy się spodziewać?
Byłem na meczu z Miedzią Legnica i muszę stwierdzić, że murawa jest super przygotowana, więc spodziewam się dobrego widowiska, z wieloma atrakcyjnymi dla kibica akcjami. My, jako Pogoń, chcemy wygrać i zabrać do Szczecina 3 punkty. Życzę wszystkim dobrego widowiska.