Puk, puk! – Kto tam? – Internet! –Wygraliśmy? – No tak! – No to co tak stoisz, zapraszam kierowniku! Wygraliśmy w Poznaniu, w obliczu sytuacji w ligowej tabeli, to wygrana ma nie tylko wymiar symboliczny, ale przede wszystkim pozwoliła nam znów odciąć się ze stryczka. Oczywiście prezes Kielan próbuje nieporadnie coś tam tłumaczyć na swoim twitterowym koncie, że to odpowiedź na beznadziejną postawę zespołu w konfrontacji z Piastem, ale czy można na poważnie brać opinie kogoś, kto przechodzi obojętnie obok problemów, a pojawia się tylko przy okazji małych sukcesów (za taki należy odebrać wygraną na terenie Mistrza Polski).
W zasadzie trudno podsumować, czy zagraliśmy dobry mecz w Poznaniu… Wyprowadziliśmy dwie zabójcze kontry, ale przez zdecydowanie większą część spotkania, to rywale prowadzili grę. Dobrze zaprezentował się debiutujący w bramce grecki bramkarz Sokratis Dioudis, jesteśmy trochę zaskoczeni, to fakt, bo gość przez ponad pół roku nie występował na boiskach. Debiutanckiego gola zdobył wreszcie Dawid Kurminowski, choć oprócz bramki nic wielkiego nie zaprezentował, a po 60 minucie wyglądał, jakby ciągał za sobą brony – ale jako stare porzekadło rzecze, napastników rozliczajmy z goli. Bramka Łukasza Łakomego to ozdoba kolejki, cieszy w tej sytuacji postawa Damjana Bohara, który mądrze obsłużył kolegę, a „Łaki” zachował zimną krew i podcinką umieścił futbolówkę w prostokącie o wymiarach 7,32 m x 2,44 m nad rozpaczliwie interweniującym Filipem Bednarkiem. Później, jak i wcześniej atakował głównie Lech, stwarzał kolejne sytuacje, ale indolencja strzelecka i niezła postawa wspominanego już herosa z Grecji pozwoliła Zagłębiu wywieźć trzy punkty. Trochę kontrowersji było w końcówce, bo poznaniacy za sprawą Mikaela Ishaka zdobyli gola, ale arbiter wspomagany z wozu VAR przez Szymona Marciniaka bramki nie uznał, bo sędziowie dopatrzyli się zagrania ręką. Tak czy inaczej wygraliśmy 2:1, bo w 45 minucie gola kontaktowego dla Lecha zdobył Artur Sobiech. Niby zwycięzców się nie sądzi, ale… Brawo, najważniejsze były oczywiście punkty, ale mamy kilka spostrzeżeń i oczywiście macie pełne prawo się z nimi nie zgadzać. 1. W gabinetach decydentów i właścicieli po meczu nie brakowało radości, owszem wygraliśmy na wyjeździe z aktualnym mistrzem, są jakieś powody, jednak nie zapominajmy, że wiele w tym wszystkim było szczęścia, a wiele osób wypomina nam sytuację z 87. minucie, kiedy Ishak zdobył gola, nawet tak wytrawny specjalista jak Szymon Marciniak miał poważne wątpliwości… Nie zakłamujmy rzeczywistości, Lech cisnął nas niemiłosiernie, prowadził grę i do ostatniego gwizdka walczył o choćby punkt.
2. Nie mamy ławki, zmiany nie przyniosły żadnych pozytywów. Owszem Tomkowi Pieńce należą się kolejne minuty, tym bardziej, że nie miał się jak pokazać, bo to Lech hasał w okolicach naszej 16-nastki niemal przez cały jego pobyt na boisku.
3. Niedobry i leniwy Filip Starzyński dostał opaskę, zdrada, skandal! Nie no żartujemy, my z tych, co go doceniamy i zmiana kapitana wisiała w powietrzu od dawna. Najlepszy i najbardziej doświadczony piłkarz często zostaje kapitanem i nie ma się co dziwić, że Waldemar Fornalik podjął taką decyzję (bo zapewne to szkoleniowiec zaufał Starzyńskiemu).
4. Oczywiście w tak doniosłej chwili nie zabrakło prezesa Michała Kielana: jest wygrana, nie ma szlabana! Internet wrócił, klubowy sternik próbuje wyjść z twarzą po ostatnim blamażu, którego nie skomentował i coś tam mówi, że zwycięstwo to najlepsza forma rehabilitacji po porażce. Dziwnym trafem odzywa się tylko, jak może się pochwalić małym sukcesem (po Legii zabrał głos, bo w sumie drużyna nieźle wyglądała i porażka była wkalkulowana, zresztą tamtą przegraną wynagrodził na VIP-ówce imprezką pomeczową). Cieszymy się prezesie, że widzi Pan rezerwy w tej drużynie, dostrzega, że w nienajlepszej formie jesteśmy w stanie stuknąć mistrza, kurde, co to będzie, jak będziemy w sztosie?!
5. Pan Lubińskie Piekiełko wypuszcza w eter newsy, że: żegna się z tym, że tamten odejdzie, a dla tamtego nie ma miejsca. Powoli kończy się okres transferowy, a duet tancerzy Sukhishvili z Gruzji nadal jeździ z drużyną na mecze, Dieng stanowi atrakcję zespołu rezerw, a Doleżal z dumą został 4. Napastnikiem w hierarchii. Bez jaj, rozwiążmy te problemy, ale tym razem z korzyścią dla klubu i wychowanków akademii, na których warto przeznaczyć zaoszczędzone środki.
6. Dalej nie kumamy, czy Żivcowi to bardziej się chce, czy nie. Umie grać, podobnie jak Bohar, do którego postawy w tym sezonie też mamy trochę zastrzeżeń, tyle, że Damjan od czas do czasu daje coś ekstra… Owszem Sasa zdobył gola w derbach, ale wczoraj wyglądał kolejny raz, jakby robił łaskę, że zdecydował się wyjść na plac.
7. Po takich meczach wierzymy w utrzymanie i cholera jasna, żeby nas wszystkich to nie zgubiło! Zachowujmy umiar, bądźmy poważni i jak się komunikujemy, to również w trudniejszych sprawach. Zadaniem prezesa jest promować przede wszystkim klub, samemu ogrzewać się przy okazji…
Pysznej kawusi i do zobaczenia na meczu z Miedzią!!!