Od jakiegoś czasu przestałem mieć złudzenia, że dla Zagłębia naprawdę przyjdą lepsze czasy. Kolejne inkantacje “oby do zimy” czy “oby do lata” są już tak sfatygowane, że straciły chyba już zupełnie moc, a życie nadziejami, że Druga Strona Ulicy spojrzy w kierunku stadionu z myślą “Czas naprawić tam parę tematów!” najzwyczajniej przestało mnie już bawić. Szybciej uwierzę, że uda nam się pozyskać bramkostrzelnego napastnika.
W nowy rok wchodzimy z dokładnie tymi samymi strachami, co przed rokiem, a jeszcze wyhodowaliśmy sobie kilka nowych. No dobra. Może nie nowych, bo znamy je już z przeszłości, ale ubiegłej wiosny nie miały zastosowania, więc trochę na zasadzie agresywnego marketingu nazwę je umownie nowymi.
Pozornie najważniejszy z nich jest związany z tabelą Ekstraklasy. Tak jak przed rokiem czeka nas walka o utrzymanie i jeśli mam być szczery, uważam, że będzie ona jeszcze bardziej dramatyczna niż rok temu. Ciężko bowiem liczyć, że znów znajdzie się kilka drużyn na wzór Wisły Kraków, które podadzą nam pomocną dłoń. Tym razem trzeba to będzie wywalczyć samemu i mam wielkie obawy, czy temat udźwigniemy. Z tego, co widzę i słyszę, moje obawy nie są odosobnione.
Tabela ekstraklasy, czy ewentualny spadek nie jest jednak dla mnie naszym największym zmartwieniem – choć mam świadomość, co w rezultacie może to spowodować. Wszystko to ma związek z mocnym spadkiem zaufania do osób, które za konkretne odcinki w klubie odpowiadają. Rok temu w misję Piotra Burlikowskiego wierzyła spora część środowiska, a ja sam byłem umiarkowanym optymistą. Gdy życie dość bezceremonialnie zweryfikowało plan A dyrektora pionu sportowego, ciężko mi uwierzyć, że jego plan B będzie lepszy od poprzednika.
Tyle tylko, że wszystko wskazuje na to, iż Michał Kielan postanowił dać mu kolejną szansę i w powodzenie planu B zdaje się wierzyć. Jest to o tyle zaskakujące, że tym razem otwartym tekstem zakomunikowano, że tym razem rolę atu będzie pełniło doświadczenie i młodzi, których jeszcze przed chwilą mieliśmy mocno wpierać – nawet pomimo wahań formy – muszą chwilowo zadowolić się rolą widza. Wszak utrzymanie jest najważniejsze. Potem będzie wszystko, jak mawiał prezes zeszłej wiosny.
To, co od zeszłej wiosny jest coraz bardziej namacalne to mocny spadek zaufania kibiców do osób, które za sterem Zagłębia się znajdują. Nie mam wątpliwości, że znajdzie to przełożenie na frekwencję, a smutny obraz pustego stadionu może już mieć bezpośrednie przełożenie na to, co na boisku będzie się wydarzać. Przykładów jak “dwunasty” zawodnik zmieniał obraz poszczególnych meczów jest mnóstwo.
Czy jeśli do tego dojdzie, ten obraz zmusi nowe władze właściciela do zdecydowanej reakcji? Trudno powiedzieć. Mamy rok wyborczy i żadną tajemnicą nie jest, że we wszystkich obozach politycznych, wszystko, co z nimi związane będzie miało priorytet “Pilne / Ważne”, więc wszystkie sprawy poboczne będą musiały czekać. Z drugiej strony od kilku dni mamy nowego szefa Rady Nadzorczej i jeśli jej nowy przewodniczący, Marek Makuch, wykorzysta wszystkie narzędzia, które ma do dyspozycji, kilka rzeczy jeszcze przed wyborami można zrobić. Pytanie, czy Pan Marek będzie miał wystarczająco dużo chęci?
Dla mnie zbliżająca się runda będzie nowym doświadczeniem z kilku względów. Po pierwsze z całą pewnością większość meczów będę zmuszony oglądać w kapciach, gdyż obowiązki zawodowe i miejsce ich wykonywania nie pozwolą na dotarcie na stadion. Trochę mi tego szkoda, bo zawsze będę ten betonowy twór traktował jak drugi dom.
Naturalną tego konsekwencją jest też ograniczony kontakt z klubem. Drugim czynnikiem będzie więc brak akredytacji i przebywania choćby na konferencjach pomeczowych. Szkoda, bo zawsze zazdrościłem klubom, których trenerzy rzeczowo i merytorycznie odpowiadali na pytania dziennikarzy i liczyłem, że kiedyś będzie mi dane doświadczyć takiego dialogu.
Po trzecie liczę, że wszystko to spowoduje, że najzwyczajniej za całą tą zabawą choć trochę zatęsknię. Bo na dziś jak o tym wszystkim myślę, odczuwam głównie znużenie i rezygnację, tylko od czasu do czasu przerywane przez właściwe sportowe emocje i ekscytację.
Po czwarte po raz pierwszy powiem to tak zdecydowanie. Nie wierzę w projekt Waldemara Fornalika. Z co najmniej kilku względów, o których pewnie jeszcze nie raz i dwa będziemy mieli okazję dyskutować. Uważam go za zły wybór dla Zagłębia i to pomimo szacunku do jego osiągnięć i warsztatu. Zły, bo reprezentuje archaiczne myślenie i brak jasnej strategii na przyszłość.
Ps. A co ze Specjalistami? Czy będą się w miarę regularnie pojawiać w przestrzeni? Nie wiem. To zależy od Was. Dajcie znać w komentarzach czy są potrzebni.