Chcieli Fornalika, to go mają. Żaden wielki wyczyn zatrudnić bezrobotnego, dlatego dziwią nas ochy i achy, że klubowi decydenci funkcję trenera powierzyli szkoleniowcowi bez pracy. Strony się dogadały, podpisano stosowne dokumenty i Zagłębie Lubin o ligowy byt walczyło będzie już prowadzone przez nowego trenera. Tyle. To sensowna decyzja, a doświadczony i utytułowany szkoleniowiec pozwala z nadzieją patrzeć w przyszłość. Ale nie oceniamy tej decyzji z hurraoptymizmem, sam Waldek King nic wielkiego nie zdziała…
Całkiem niedawno klubowi eksperci i specjaliści (bez obrazy, bo też byśmy chcieli do nich należeć) silili się na wyliczenia, ile gramy bez napastnika. Regularnie czytaliśmy na ten temat wrzutki, z mniejszym czy większym dystansem podchodziliśmy do tych docinków. Nikomu jednak nie odbieramy prawa do formułowania własnych wniosków, liga i tak wszystko w ostateczności zweryfikuje. Nie będziemy też ganić czy dyskredytować euforii, kiedy do klubu trafiały tuzy pokroju Tajtiego czy Suljicia, wszyscy byli wyjaśniani po kilku meczach. Takie właśnie prawo kibica, komentować, zachwycać się czy krytykować. Byśmy jednak byli dobrze zrozumiani, Waldemar Fornalik to konkretny trener, no właśnie – trener a nie cudotwórca. A trener, by osiągnąć sukces potrzebuje konkretnego wsparcia u swoich szefów, potrzebuje też dobrych zawodników, odrobiny szczęścia a także przyłożyć się do wykonywanej pracy. Dlaczego czujemy, że o jakiś sukces nawet z Fornalikiem na pokładzie będzie ciężko? Nie odbieramy szkoleniowcowi szans, ale…
Cofnijmy się jednak w przeszłość, samo nazwisko szkoleniowca nie gwarantuje pucharów, a my kibice Zagłębia dobrze o tym wiemy. W przeszłości w naszym klubie pracowali: Szarmach, Strejlau, Nawałka, Hapal, Urban czy Lenczyk (druga kadencja) i czym się mogli pochwalić? Ktoś z racji nazwiska szkoleniowca, który wówczas pracował, klękał przed Zagłębiem? Kończyło się zazwyczaj wielkim rozczarowaniem. Chcemy bić brawo i pozytywnie emocjonować się działaniami naszego klubu. Chcemy widzieć, że podejmowano są działania zmierzające do poprawy frekwencji, do lepszej komunikacji czy zaangażowania kibiców w życie Zagłębia. A co dziś widzimy? Do tej pory nikt nie podsumował rundy jesiennej (już o tym pisaliśmy, ale nadal prezes rzeczowo nie odniósł się do ostatnich miesięcy). Mając na myśli rundę jesienną nie czekamy tylko na kilka frazesów odnoszących się do kwestii sportowych, ale również zapowiadanej przed sezonem poprawy na innych polach: marketingu, komunikacji, jakości cateringu, inwestycji), to właśnie będzie rzeczowe podsumowanie, na które zasługują rozczarowani kibice. Przypominamy też, że pani rzecznik obiecała specjalistom dopilnować, żeby porozmawiali z dyrektorem Burlikowskim, tu też cisza. Dziś dalej wieje nudą ze strony internetowej, rozumiemy, że kilka zdań od trenera Fornalika, to zbyt wiele i okoliczności kolejny raz nie sprzyjają? Rozumiemy spotkania barbórkowe prezesa, uczestniczenie w delegacjach pod pomnikami, spotkania z wojewodą. Ale gdzie w tym wszystkim jest nasze Zagłębie? Tak, tak, możemy sobie pogadać…
Pojawił się nowy i poważny trener, kupiono znów trochę czasu, ale niebawem wrócimy na ligowe boiska, ze strony prezesa w jakimś sterowanym wywiadzie padnie kilka głębokich deklaracji, no i wrócimy do punktu wyjścia, bo sam Waldek King nic wielkiego nie zdziała.