Różnie można odbierać słowa wypowiedziane przez Piotra Stokowca podczas konferencji prasowej po blamażu w meczu z Lechią Gdańsk. Trener faktycznie mocno podkreślił swoje wcześniejsze zasługi dla Zagłębia, co w większości odebrano jako wyraz buty i odklejenia od rzeczywistości (modne ostatnio określenie). My jednak odbieramy to trochę inaczej i uważamy, że jeśli wszystkim nam zależy na dobru klubu, to powinien od nas dostać wsparcie… nawet gdyby faktycznie jego misja w Zagłębiu miała się niebawem spotkać, tym bardziej, że do końca rundy można wywalczyć jeszcze kilka punktów, tak ważnych w kontekście majaczącej wizji walki o utrzymanie.
– Możemy co pół roku zmieniać trenerów, ale to nic nie zbuduje. Nikt nie powtórzył tutaj wyników, które zbudowałem ja podczas mojego pierwszego pobytu. Jako osoba, która wiele zrobiła dla Zagłębia, oczekuję należytego szacunku. Trzeba szczerze powiedzieć, że jesteśmy w kryzysie. Ja też dziś będę szczery do bólu. Czytam przed meczem, że walczę o posadę i gram o swoja przyszłość. Wywiązała się z tego wręcz histeria – mówił na konferencji trener.
Stoki lubi przynudzić, Stoki lubi marudzić, Stoki czasem ogląda inne mecze niż my, ale tej wypowiedzi nie odebraliśmy jako pretensji snoba czy zakochanego w sobie gogusia. Odebraliśmy tę wypowiedź jako swoisty apel, skierowany, no właśnie do kogo, do kibiców żegnających go w niewybrednych słowach, może do dziennikarzy, którzy już zwietrzyli krew i krążą nad Piotrem Stokowcem? Nie my odebraliśmy to jako emocjonalny apel do władz klubu! By ktoś wreszcie przypomniał sobie, że jest szefem, by stanął przed ludźmi, by zwołał konferencję i zakomunikował: – Piotr Stokowiec pozostanie na stanowisku trenera, ma nasze pełne wsparcie! Piotr Stokowiec kontynuuje swoją pracę, ma na nią pomysł i jesteśmy przekonani, że sobie poradzi. I jak już ta konferencja się odbędzie, to niech gospodarz nie gibie się na krześle, tylko powie to patrząc ludziom w oczy, a nie oddając głos innym. To nie czas na chowanie się przed problemami, nie jest łatwo trenerowi mówić o kryzysie swojego zespołu, szczególnie tak nieomylnemu jak Stokowiec. Skoro on to publicznie zakomunikował, to jest źle. Medialne spekulacje zapewne źle też działają na morale jego zespołu. Może w klubowym zaciszu ktoś powiedział piłkarzom, że szkoleniowiec zostaje, ale skoro media ciągle podbijają temat, to nie działa dobrze na ich głowy i motywację.
Należy przypomnieć sytuację, którą na łamach mediów swego czasu skomentował Mariusz Lewandowski, były trener Zagłębia. Po odejściu z klubu „Cycu” przyznał szczerze, że po pucharowej porażce z Huraganem Morąg, nie dało się pracować i stracił drużynę. Niemal codziennie zawodnicy słyszeli w mediach, że ich szkoleniowiec zostanie zwolniony i absolutnie nikt z klubu mu wówczas nie pomógł. „Miedziowi” nie wydźwignęli się z tego kryzysu, a Lewandowski upokorzony za jakiś czas stracił posadę – na co wszyscy czekali. Nikt nie chciał w tej sytuacji umierać za klub i trenera.
Dziś władze Zagłębia prawdopodobnie popełniają ten sam błąd i nawet jeśli rozważają zmianę szkoleniowca, to dopóki to nie nastąpi, muszą zrobić wszystko, by Zagłębie punktowało i jak najlepiej przygotowywało się do każdego kolejnego rywala. Ich obowiązkiem jest pomóc Stokowcowi!
Odbiegając troszeczkę od tematu, tak się tylko zastanawiamy, co trenerowi obiecywano w chwili, kiedy wiązał się umową z klubem, co obiecywano mu przed sezonem? Jakich argumentów używał sternik klubu – bo dobrze wiemy, że jego deklaracje kończą się bardzo często na szumnych obietnicach…
O szacunku do Piotra Stokowca rozpisywać się już nie będziemy, mamy teraz nadzieję, że objawi się ta jego „zła natura”, pokaże nam wszystkim wała i wyrwie trochę punktów na koniec tej rundy!