Była sobie pewna księżniczka, co wraz z całym dworem ukryła się w zamku. Zamknęła wrota, kazała pogasić światła, a królowi powiedziała, że tak chce lud i wszystkim się taka zabawa spodoba. O tym czy ta bajka się zakończy pozytywnie, w dalszej części…
W miedziowym księstwie stał piękny zamek, choć coraz rzadziej odwiedzany przez lud z okolicy. Odbywające się weń turnieje były słabo reklamowane, a w zasadzie nie były. Walczących na arenie rycerzy prawie nikt nie znał. Wiało smutkiem, nudą i nikt nie chciał tego zmienić. Księżniczka, której powierzono zadanie komunikowania się z ludźmi jakby tego nie robiła. Studiowała księgi w których spisano dworskie reguły i szybko ucinała wszelkie dysputy. Przecie znała się doskonale na etykiecie, a że ludzie jej nie znają, to już ich wina. – Mogą przecież popytać moich kolegów, to oni im powiedzą, jaka ważna jestem – zwykła mawiać. – Były książę działał podobnie, więc i ja tak mogę – dodawała.
Księżniczka była tylko księżniczką, ale miała też kontakt z królem i książętami. Widywała ich niemal codziennie, czasem rozmawiali, innym razem tylko się mijali. Książęta mieli wiedzę, z której księżniczka korzystać nie chciała, wolała siedzieć na swoim małym tronie i ewentualnie narzekać na los, że okrutny. Lud się czepia, lud się domaga, a przecież koledzy z dworu nie przekazują mi gotowych informacji, bym mogła komunikować się ze światem. Cóż więc miała począć? Nakazała zabić zamkowe wrota, a te prowadzące na trybuny areny zostawić w połowie otwarte. – Kto musi, niech przychodzi! Smutni mieszczanie zaczęli się upominać o swoje prawa, każdy chciał choć na chwilę wejść do pałacu, posłuchać opowieści o wspaniałych bitwach i turniejach, pokrzepić swoje serce, poczuć się ważnym. Księżniczkę to jednak śmieszyło, wydała nawet specjalny dekret, który w świat poniosły ptaszki: „Polecam nowy kierunek studiów, by nikt wam nie zarzucał braku kompetencji. HEHEHE”.
Jeden zainteresowany przedstawiciel ludu zapytał więc damę: – Kto będzie wykładał? Tu się nasza bajka już kończy. Księżniczka-rzeczniczka odparła, że nie wie i odsyła do uczelni. Teraz z naszej strony nastąpi gromkie: HEHEHE. Jak można coś polecać, nie posiadając podstawowych informacji? – To jakby sprzedawać samochód, nie znając jego marki, pojemności, przebiegu, posiłkując się wyłącznie kolorem.
A teraz już na poważnie: Pani Angeliko reprezentuje Pani spółkę wchodzącą w skład Grupy Kapitałowej KGHM. Klub dla którego Pani pracuje to Zagłębie Lubin S.A., mimo że niektórzy uważają, że nazywa się KGHM Zagłębie Lubin. Być może nie czytali umów z pracodawcą, ale pani jako osoba kompetentna powinna zareagować i poprosić o korektę. Różnica między nami jest taka, że my możemy ironizować, śmiać się, czy krytykować. Pani na swoim koncie, na którym przedstawia się jako rzeczniczka, nie wypada się naśmiewać z krytyki i podnoszenia ważnych dla nas kibiców tematów.
Skoro jest pani rzecznikiem, to oczywiście ma pani niezbędne kompetencje i narzędzia do pełnienia tej funkcji. Jesteśmy więc przekonani, że mecz z Lechią Gdańsk zostanie wzorowo ograny komunikacyjnie. Pojawią się ciekawe i wyczerpujące materiały, media będą się rozpisywały a na trybunach zamelduje się minimum 6 tysięcy! A co, może 7! Po meczu zadba pani, żeby media rozpisywały się również, jak Zagłębie rośnie w siłę, bo przecież wszystkim nam zależy na klubie.
Z pozdrowieniami: Grupa kręcąca fotelem na konferencjach