– Potrzebowaliśmy w pionie marketingu świeżej krwi, stąd też decyzja o zatrudnieniu na stanowisku pełniącego obowiązki dyrektora marketingu Karola Golika. Liczymy na nowe spojrzenie i kreatywne rozwiązania, które będą ciekawe i angażujące dla całej Miedziowej społeczności. Karol pochodzi z Lubina i ma ciekawe doświadczenie zawodowe, zebrane m.in. we Wrocławiu, myślę więc, że podoła stawianym przed nim wyzwaniom – powiedział Prezes Zarządu Zagłębia Lubin S.A. Michał Kielan (cytat pochodzi z oficjalnej strony: zaglebie.com).
Szef klubu zapowiedział więc w lutym tego roku nowego dyrektora. Świeża krew faktycznie okazała się świeża, bo w środowisku nikt o nim nie słyszał, a i w internetach zbyt wiele o nim nie było. Nowy dyrektor marketingu ekstraklasowego klubu pracował wcześniej w Urzędzie Marszałkowskim, w zdecydowanie innej branży, był między innymi odpowiedzialny za kontrolę obiektów hotelowych na Dolnym Śląsku. Karol Golik wydawał się sympatycznym człowiekiem, nikomu w klubie nie wadził, bo i od początku mocno usunął się w cień, choćby zajmując biuro na innym piętrze, niż reszta działu. Mało się udzielał, miał pomóc między innymi w kwestii muzeum, posprzątać i przeorganizować dział marketingu. Mamy środek października od ponad miesiąca nie ma w klubie Karola Golika.
Był i go nie ma, dyrektor zdecydował, że jednak odchodzi, nim wdrożył ciekawe i angażujące naszą społeczność rozwiązania! Domyślać się tylko możemy, że strony nie były zadowolone ze współpracy, a że my poważni jesteśmy, to plotkami i donosami zajmować się nie będziemy. Skupmy się na faktach, Karolowi wyszła koszulka meczowa specjalnie przygotowana na mecz z Jagiellonią Białystok, by upamiętnić Zbrodnię Lubińską. Więcej plusów przy jego nazwisku chyba już nie zapiszemy.
Za czasów Karola Golika nie zmieniło się nic w kwestii promocji klubu i meczów, sztampa, pobieżne traktowanie tematów, czasem lepszy, czasem gorszy materiał. Tak jakby do końca ludzie nie wiedzieli, co mają robić i za co do końca odpowiadają – bo chęci do pracy nie chcemy im odmawiać. Jako że w klubie zaczęli nas już lubić i nasze przytyki o braku podstawowych informacji dotyczących choćby kontuzjowanych zawodników odniosły pozytywny skutek, zamieszczamy tutaj małą ściągawkę dla marketingowców i pijarowców:
dyrektor marketingu – jest dyrektorem od marketingu;
specjalista ds. eventów – jest specjalistą od eventów;
specjalista ds. marketingu – jest specjalistą od marketingu;
specjalista ds. PR – jest specjalistą od PR;
rzecznik prasowy – jest rzecznikiem prasowym.
Mamy nadzieję, że Państwo skorzystają i będą realizowali powierzone zakresy obowiązków, bo przecież praca dla Zagłębia to pasja i spełnienie dziecięcych marzeń.
Pragniemy też przypomnieć, jak mocno dociskany przez ogół był poprzedni dyrektoro-rzecznik, a w wielu kwestiach od jego odejścia nic się nie poprawiło, materiałów jakby jeszcze mniej…
Być może rozbija się trochę o brak doświadczenia zasobu ludzkiego, o ile przy zatrudnieniu dyrektora marketingu kluby mają dowolność, o tyle rzecznik powinien posiadać wykształcenie kierunkowe, dyplom, lub doświadczenie w pracy z mediami – tak mówi podręcznik licencyjny. Jeszcze raz podkreślimy, nikomu nie odbieramy dobrych intencji, chęci do pracy, prób wdrażania nowych rozwiązań. Sygnalizujemy jednak, że coś nie trybi, takie to prawo kibica, by krytykować.
Dotarły do nas recenzje, że kibicom spodobał się nasz ostatni tekst, niektórzy uznali, że był za krótki. Kostek dopominał się o coś dłuższego, chciał też coś o marketingu – wówczas pośmialiśmy się wspólnie, że … ten tekst to dopiero krótki będzie.
Podsumowując klubowy marketing z ostatnich miesięcy: – praktycznie nie korzysta z wizerunków zawodników, a taki Kacper Bieszczad to perełka, Łukasz Łakomy pięknie się rozwija, Koki Hinokio czy Cheikhou Dieng to absolutna egzotyka, która zainteresuje wszystkich. Z sensem mówi Kuba Żubrowski, być może faktyczny lider szatni. To piłkarze mają być idolami, mają promować pozytywne postawy, zachęcać do przychodzenia na mecze. Dzięki czemu zawodnicy mogą identyfikować się z klubem i jego kibicami. Dziś są od tego odcinani, nie mogą się wykazać.
Tak jesteśmy źli po meczu z Widzewem, a po wczorajszej porażce z Motorem Lublin, wielu Kolegów na tt nie wytrzymało. Słusznie obrywa się zespołowi za postawę, jednak z piłkarzy nie korzysta się wcale i w lepszych i gorszych momentach. To podstawowy błąd. No chyba, że marketing w ogóle nie kontaktuje się z zespołem lub nie jest mile widziany w szatni i u trenerów, w co jednak wątpimy?
– wspomniana sztampa i nuda, każdy meczowy tydzień jest w zasadzie taki sam, brakuje choćby telefonu do obozu rywali, zmierzenia się z trudnymi pytaniami, przecież w klubie są ciekawi rozmówcy, dostępny jest przecież Lubomir Guldan. Przyjeżdżają różnej maści specjaliści, eksperci i ciekawi goście, w ogóle się z nich nie korzysta. Jak pojawia się problem, to wszystkie drogi prowadzą i tak do Piotra Burlikowskiego.
Materiałów jest jak na lekarstwo, wyczerpujące wywiady odeszły do lamusa, czasem ktoś w kliku zdaniach odniesie się do najbliższego meczu.
– okopanie się w twierdzy MC 98, obecnie dostęp do drużyny mają nieliczni. Klub praktycznie nie organizuje eventów, spontanicznych wyjść, całkowicie zignorowano fankluby, nie ma żadnego konkretnego projektu, który byłby skierowany do kibiców.
– gdzie gazety?! Starsi kibice zostali pozbawieni wiadomości z klubu, a klub możliwości komunikowania treści korzystnych dla siebie. Dziś Zagłębie zdane jest na łaskę dziennikarzy, którzy jakby w ostatnich miesiącach rzadko interesują się klubem. Dlaczego? – brak dbałości o branding, o treści i wizerunek
– odwiedzających sklep witał jeszcze niedawno Grzesiek Szamotulski, a trochę już z drużyną nie pracuje. O pięknych t-shirtach okolicznościowych i ich prezentacji na stronie pisaliśmy przy okazji debiutu na łamach Zagłębiaka, zresztą kilka tygodni temu media branżowe poświęciły im trochę uwagi.
– wspominana już forma komunikacji i brak precyzji, otóż przed sezonem zapowiadano dedykowane koszulki meczowe, które okazały się katalogowymi z wprasowanymi dodatkowymi elementami, kibice poczuli się wówczas oszukani. O gustach nie będziemy dyskutować – czy są ładne, modne? Natomiast kibice mieli dostać coś wyjątkowego, koszulki miały wyróżniać się na tle ligowych trendów.
– # nie da się, #kghm zabronił, te dwa hasła częściej czy rzadziej, bardziej lub mniej oficjalnie opuszczają klubowe progi. Ot takie tłumaczenie, jak ktoś już palcem pokaże, co można by zmienić. My mamy wrażenie, że czasem wystarczy odrobina dobrej woli, zrozumienia, chęci współpracy. Bo przecież klub chce współpracować z kibicami?
Znów niestety niewiele pochwał z naszej strony, bo i mało jest obecnie marketingowych działań, którym możemy przyklasnąć. Owszem, Zagłębie włączyło się do ogólnopolskiej akcji „Zobaczyć Lili” poświęconej budowaniu wiedzy na temat autyzmu- brawo! Stworzono bramki szybkiego wejścia dla karnetowiczów, przez które i tak mógł wejść każdy posiadający wejściówkę na mecz. W autobusach i na słupach ogłoszeniowych rozwieszane są plakaty meczowe, jakby trochę ich więcej. Na meczach cateringową ofertę nieco poszerzył Lubinpex, ale że to temat dość drażliwy, wolimy zakończyć nasze wymądrzanie, by nie skończyło się jakąś niestrawnością.
Z pozdrowieniami: Grupa kręcąca fotelem na konferencjach