Robert Pietryszyn ur. w 1979 roku. Prezes Zagłębia Lubin w latach 2006-2008.
Skąd Robert Pietryszyn wziął się w Zagłębiu? Proszę opowiedzieć o okolicznościach, w jakich do tego doszło, oraz jakie były Pana motywacje w tamtym czasie?
Trochę przypadku w tym było, w tamtym czasie byłem członkiem zarządu spółki produkcyjnej, poprosiłem o spotkanie z prezesem KGHM Krzysztofem Skórą. Krzysztof miał dwie propozycje, dyrektor finansowy w jednej z kopalń i członek zarządu Zagłębia. Zaproponowałem, że jestem gotowy wejść do ZL, ale nie na członka zarządu a prezesa. Uścisnęliśmy sobie dłonie.
Proszę przybliżyć swój pierwszy dzień w pracy i wrażenia po wejściu do klubu i swojego gabinetu?
Wiedziałem, że wchodzę do klubu z historią, stabilnością. Jednak obraz, który do dziś utkwił mi w pamięci to pomieszczenia wystrojem z lat 80 – tych. Trochę jak powrót do przeszłości, z tym że nie był potrzebny super samochód jak z hollywoodzkiego filmu, wystarczyło przekroczyć próg budynku klubowego.
Pomyślałem, ale się wpakowałem…
Spodziewał się Pan fali hejtu, która miała miejsce w pierwszych dniach urzędowania?
W 2006 roku hejt był głównie na forach internetowych, media społecznościowe były w fazie rozwoju, ale dostawało mi się na każdym kroku, dziennikarze, kibice na forach internetowych – a że gość spoza sportu, a że za blisko polityki, a że z Wrocławia…
W sumie byłem bliski rezygnacji po kilku dniach. Pamiętam, podjechałem pod budynek klubowy i stwierdziłem, nie poddaję się. Zostaję.
Czy zgodzi się Pan ze stwierdzeniem, że zaufana sekretarka i kierowca to bardzo ważna sprawa w życiu prezesa? 🙂
Nie zgadzam się. Cenię kompetencję i uczciwość współpracowników, będąc w ZL zarówno sekretarka Pani Alicja, jak i driver Rafał, których zastałem, pracowali ze mną nadal.
Profesjonaliści. Szczerze mówiąc za każdym razem kiedy wchodziłem do zarządu, historia wyglądała tak samo, czy to było ZL, czy prezesowanie Grupie Lotos, stawiam na kompetencje i profesjonalizm, a lojalności wymagam do firmy, jej zasad, interesu.
Proszę opowiedzieć, czym tak naprawdę zajmuje się prezes klubu? Jak wygląda dzień pracy szefa klubu?
Mogę powiedzieć, jak wyglądało to u mnie. Jeśli chcesz być dobrym menedżerem, musisz być na bieżąco z tym, co się dzieje w firmie jak i otoczeniu, więc zaczynasz od wewnętrznych spotkań, rzecznik prasowy, później dyrektor sportowy, trenerzy, spotkania z zawodnikami w klubie.
To ważna rzecz, jeśli chcesz mieć pełen obraz sytuacji. Musisz poznać chłopaków, ich problemy. Przecież na końcu chodzi o to, aby uwolnić ich wielką energię.
Co uważa Pan za największe swoje osiągnięcie w klubie?
Uważam, że udało nam się odmienić pozycjonowanie wizerunku klubu. Byliśmy tak samo często w mediach jak najbardziej utytułowane polskie kluby, sam miałem kilka „jedynek” w mediach ogólnopolskich. Pewnego razu zadzwonił do mnie prezes KGHM i mówi: Czy Pan nie przesadza? W mediach jest więcej o ZL niż o spółce matce.
No i budowa stadionu. Gdybyśmy tego nie zrobili, dziś nie tylko nie byłoby nowego obiektu, nie byłoby klubu! Zarzuciliśmy trwałą kotwicę. W sumie stadion to temat na oddzielny wywiad. W sumie nikt, nigdy za to nawet nie podziękował.
Miałem swój 1 procent w zdobyciu mistrza, motywacja, pieniądze, atmosfera, bez tego byśmy tego nie osiągnęli.
Zagłębie Lubin jest bardzo silnie związane z polityką – także za Pana kadencji. Uważa Pan, że na dłuższą metę to pomaga, czy raczej przeszkadza?
To, co jest słabością klubu, jest i jego siłą, bo klub jest silnie związany z właścicielem i jednocześnie głównym sponsorem KGHM Polska Miedź S.A. Nie podoba mi się, że nie ma ciągłości myślenia pomimo zmian personalnych, czy widział Pan gdzieś zdjęcia prezesów klubu na ścianie w budynku Zagłębia?
Po mistrzostwie 2007 klub dostał piękne podziękowanie na piśmie od Premiera Jarosława Kaczyńskiego. Zostawiłem je w gablocie z trofeami i pamiątkami, chociaż korciło mnie, żeby wziąć na pamiątkę. Po moim odwołaniu zniknęło, a to przecież piękna pamiątka, premier kraju składa gratulacje.
Ja bym postawił więc inne pytanie: Czy gdyby KGHM został sprywatyzowany, jest szansa, aby nadal tak trwale i stabilnie klub był finansowany?
Robert Pietryszyn wraz z Jarosławem Kaczyńskim na lubińskim stadionie. Zdjęcie wykonał Piotr Krzyżanowski.
Jak Pan odnalazł się w tamtych czasach w środowisku? Uważa Pan, że pasował do ówczesnych krajowych działaczy piłkarskich?
Oni mnie nienawidzili. Pamiętam, na początku zaproponowałem, aby czołowi działacze poddali się wykrywaczowi kłamstw w zakresie korupcji w futbolu. Na jednym ze zjazdów PZPN, kiedy walczyłem o jasne i uczciwe decyzje w zakresie odpowiedzialności klubów, a obrady trwały i trwały, zabrałem głos, że zjazd nie jest tylko po to, aby się tu napić i dobrze zjeść, ale podjąć ważne decyzje.
Myślałam, że mnie tam zjedzą zamiast kolacji. Nie było to miłe.
Dlaczego po zdobyciu Mistrzostwa Polski bał się Pan odebrać pewnego telefonu? Dzwonił wtedy do Pana… Fryzjer.
Zabawna anegdota. Wstaję rano po zdobyciu Mistrza w Warszawie, spotykamy się w lobby hotelowym, dzwoni mój telefon, nie znam numeru, odbieram i słyszę: Halo, Pan Robert? Tu fryzjer mówi. Myślę sobie, że to musi być jakaś prowokacja. Znam gościa z gazet, symbol zepsucia polskiego futbolu. Pytam zimnym tonem, o co chodzi?. Panie Robercie, gratulacje najlepsze! Strzygę Pana często! Wczoraj się nie mogłem dodzwonić.
O Zagłębiu zwykło się mawiać, że bogaty sponsor (obecnie właściciel) powodował, że ściągano do Zagłębia masę wątpliwej jakości piłkarzy, za olbrzymie pieniądze. Jakie jest Pana spojrzenie na ten temat?
Trudny temat, bo mógłbym narazić się na procesy. Każdy kibic, który obserwował klub, sam mógłby ocenić czy może być drugie dno za poszczególnymi transferami. Poza tym nadal uważam, że relacje agent piłkarski – trenerzy muszą być obwarowane specjalnym procesem decyzyjnym.
Jak zakończyła się wymiana “uprzejmości” z Manuelem Arboledą, który nazwał Pana rasistą?
Wytoczyłem proces, podpisał ugodę, przeprosił i zapłacił 60 tysięcy PLN zadośćuczynienia.
Czasami jest tak, jak ktoś szybciej mówi niż myśli, a to ma swoją cenę.
Ma Pan jakieś swoje ulubione historie związane z transferami, piłkarzami czy wizytami na zagranicznych stadionach, które zdarza się Panu do dziś opowiadać? Kluby piłkarskie to z reguły wręcz kopalnie anegdot.
To jest temat na oddzielny wywiad. Sporo tego było.
Powiem natomiast coś, co bardzo chciałem zrobić, ale nie dane mi było ze względu na moje odwołanie.
Po rozpoznaniu okazało się, że Diego Maradona za stosunkowo niewielkie pieniądze może wziąć udział, po wybudowaniu naszego stadionu, w otwarciu obiektu. Pomyślałem, że to będzie hit, Maradona strzela pierwszego symbolicznego gola!
Jak wspomina Pan współpracę z Mario Branco?
Profesjonalista. To człowiek doskonale przygotowany do swojej funkcji. Ostatnio pracował dla Hajduka Split. Wiem, że dobrze wspomina tamten czas. Otworzył nam wiele dobrych kontaktów w międzynarodowej piłce, jak choćby Benfica Lizbona, od której mieliśmy bezpłatnie zawodników.
Czy zwolnienie trenera Czesława Michniewicza to był Pana autorski pomysł, czy była to sugestia z pana otoczenia?
Była bardzo duża presja na mnie, aby to zrobić, osobiście nie byłem przekonany.
Współpraca Pietryszyn-Bober do dziś przez wielu kibiców wskazywana jest jako jeden z najlepszych, jeśli nie najlepszy duet u sterów Zagłębia.
Bardzo dobrze nam się współpracowało, mamy do dziś dobre relacje. Wartościowy człowiek, sprawny menedżer. Mam nadzieję, że jeszcze o nim usłyszymy. Wielki kibic ZL.
Jak za Pana kadencji układały się stosunki na linii miasto-klub?
Nie układały się, bo ich nie było wcale.
Czy żałuje Pan jakiegoś transferu do klubu lub jest dumny, że dany piłkarz do nas trafił?
W sumie z żalem to powiem, bo prywatnie tego zawodnika lubiłem, ale z pokładanych nadziei spełnił może 10 %. Przed przejściem do Zagłębia strzelił w sezonie dla Legii 11 goli, a po transferze dla Zagłębia tylko 1. Piotr Włodarczyk.
Proszę przybliżyć partnerskie stosunki z Benfiką Lizbona. Jak doszło do nawiązania współpracy z tym klubem?
Tak jak wspomniałem wcześniej, Mario Branco otworzył nam drzwi do Benfiki. Poznałem prezydenta klubu, polubił mnie. Powiedział, że docenia pasję, z jaką zarządzam klubem, i będzie mnie wspierać.
Wspaniała relacja. Zupełnie niewykorzystana przez moich następców.
Czy tytuł „Prezesa Roku” miał dla Pana osobiste znaczenie?
Miałem 27 lat, nominowani byli właściciel Wisły i Kolportera. Ja wygrałem. Do dziś w moim gabinecie stoi trofeum.
Jakie było pierwsze uczucie gdy zobaczył Pan w gazecie tytuł „Jaka liga, taki mistrz”? Czy miał Pan o to żal do dziennikarzy? Jak Pan się do tego odniesie?
Zadzwoniłem do naczelnego Przeglądu Sportowego i mieliśmy trudną rozmowę.
Jak doszło do odwołania Pana ze stanowiska prezesa Zagłębia Lubin? Wiedział Pan o tym dużo wcześniej?
Naiwnie wierzyłem, że zostanę. Same szczegóły odwołania kiedyś warto opowiedzieć. Są wręcz kompromitujące dla jednego polityka ówczesnego obozu rządzącego.
Czy gdyby mógł Pan jeszcze raz “budować” stadion Zagłębia, powstałby taki sam obiekt czy jednak wprowadziłby Pan jakieś zmiany, jak choćby liczba miejsc (obecnie frekwencja na meczach spadła do poziomu ok. 3 tys.)
Jeśli dobrze pamiętam, wtedy różnica kosztów pomiędzy stadionem na 10 a 16 tysięcy nie była proporcjonalna. Poza tym mieliśmy wielkie plany, co do tego jak ma klub wyglądać.
Czy Zagłębie Lubin było dla Pana trampoliną do większych projektów?
W znaczeniu zdobytej wiedzy i doświadczenia na pewno. Jednak bezpośrednio po odwołaniu nie pomagało mi to w znalezieniu pracy.
Jak doświadczenie zdobyte w Zagłębiu Lubin pomagało Panu w zarządzaniu wrocławskim stadionem oraz miejską spółką Wrocław 2012?
Wrocław 2012 to zupełnie inny projekt biznesowy. To jest największa inwestycja w powojennej historii Wrocławia. W Lubinie zarządzałem klubem, tutaj budową i eksploatacją obiektu. Na pewno zdobyte doświadczenie było cenne.
Jak wpływa na Pana osobę łatka „menadżer do spraw trudnych”? Skąd to się wzięło?
Ja sam uważam się za bardzo sprawnego menedżera, więc cieszę się z takiej opinii.
Czym obecnie się Pan zajmuje?
Prowadzę kilka biznesów, od przodującej dziś na rynku, w obszarze komunikacji i doradztwa w biznesie, spółki R4S Consulting, poprzez biznes deweloperski, kończąc na sieci restauracji. Mam dopiero 41 lat, sporo wyzwań jest przede mną.
Świetny wywiad, dziękuję!