Łukasz Hanzel ur. 16 września 1986 r. w Cieszynie. Wychowanek LKS Pogórze. W 2003 r. przeszedł do Beskidu Skoczów, w którym występował przed dwa lata. Następnie przez dwa sezony grał w Rozwoju Katowice i w 2007 r. dołączył do lubińskiego Zagłębia. Początkowo występował w Młodej Ekstraklasie, aby stać się podstawowym zawodnikiem lubińskiej drużyny. Latem 2013 r. został zawodnikiem Piasta Gliwice. We wrześniu 2015 r. trafił do pierwszoligowych Wigier Suwałki. Od stycznia 2016 r. reprezentował Ruch Chorzów, a po roku przeszedł do Podbeskidzia Bielsko-Biała. Następnie trafił do Skry Częstochowa, a od 2019 r. jest zawodnikiem LKS Goczałkowice Zdrój.
Jak rozpoczął Pan przygodę z piłką.
W piłkę grałem odkąd pamiętam. Tata grał w LKS Pogórze i naturalne było to, że ja z bratem zaczęliśmy się tym interesować.
Czyli piłkarska rodzina. W jakich klubach grał Pana Tata i Brat?
Tata grał całe życie w LKS Pogórze, a brat zaczynał w LKS Pogórze, a potem trafił do BKS Bielsko. Niestety zerwał więzadła i musiał przerwać na długi czas granie. Później jeszcze grał w Pogórzu, a obecnie jest tu prezesem klubu 🙂 Pogórze aktualnie gra w lidze okręgowej w grupie VI Skoczów-Żywiec.
Proszę przybliżyć swoje początki w LKS Pogórze.
Pamiętam swój pierwszy trening w LKS Pogórze. Miałem niecałe 8 lat i pojawiłem się na treningu chyba ze 30 chłopaków w wieku od 8 do 15 lat. Trener zarządził gierkę na całe boisko, więc nie trudno sobie wyobrazić jak to wyglądało. To były jeszcze czasy, że nie było podziału na kategorie wiekowe. Byli tylko trampkarze i juniorzy.
W 2003 roku trafił Pan do Beskidu Skoczów. Czy już podczas tego transferu poczuł Pan, że może z tego żyć i być ligowym piłkarzem?
Do Beskidu Skoczów trafiłem w 2000 roku mając 14 lat, czyli ostatnim roku trampkarza. W 2003 roku zadebiutowałem w pierwszej drużynie i od razu awansowaliśmy do 4 ligi. Tam grałem jeszcze sezon, skończyłem liceum i chciałem iść na AWF Katowice, więc przeniosłem się do tego miasta i trafiłem na testy do trzecioligowego Rozwoju. Z 22 chłopaków wybrali tylko dwóch i ja na szczęście byłem jednym z nich. W tym momencie poczułem że coś może z tego być.
Czy Rozwój Katowice był trampoliną do poważnej ligowej piłki? Jak wspomina Pan przeskok z czwartej do trzeciej ligi?
W Rozwoju graliśmy już z drużynami takimi jak: Raków, Szczakowianka, Jastrzębie czy Zagłębie Lubin II. To była naprawdę duża różnica między 4 a 3 ligą. Grałem praktycznie wszystko od deski do deski przez dwa lata. W Lubinie zresztą przegraliśmy 3-2, ale strzeliłem bramkę i miałem asystę. Rezerwy Zagłębia grały wtedy bardzo mocnym składem, bo wielu zawodników zeszło z pierwszej drużyny. Spodobałem się trenerowi Michniewiczowi, który obserwował ten mecz i w następnym sezonie byłem już w Lubinie.
Jesienią 2007 roku trafił Pan do Zagłębia Lubin. Miał Pan wtedy jakieś inne oferty? Nie chciał Pan zostać na Śląsku?
Miałem jeszcze ofertę z Ruchu Chorzów, gdzie miałem zastąpić Piotrka Ćwielonga, który odchodził do Wisły Kraków. Zagłębie Lubin było świeżo upieczonym mistrzem Polski, a w dodatku było bardziej zdeterminowane żebym trafił do Lubina.
Z kim negocjował Pan kontrakt w Lubinie i jak wyglądały kulisy tych rozmów?
W moim imieniu negocjował mój menadżer. Pamiętam też, że do Katowic osobiście przyjechał wtedy Kuba Jarosz – dyrektor Zagłębia. Zresztą nie było problemu z dogadaniem się, bo dla mnie to było spełnienie marzeń z dzieciństwa.
Początkowo grał Pan w drużynie Młodej Ekstraklasy. Proszę opowiedzieć o tych rozgrywkach. Kto Pana trenował? Czy uważa Pan, że były one potrzebne żeby młodzi zawodnicy mogli się ograć?
Rozgrywki bardzo ciekawe. Można było zagrać na fajnych stadionach i poczuć tą otoczkę jaka panuje w Ekstraklasie. W tamtym czasie prowadzili nas trenerzy Wojno i Wójcik. Jestem im bardzo wdzięczny za to co mogłem się od nich nauczyć. Dla mnie świetni ludzie, którzy bardzo we mnie wierzyli i wiele mi pomogli.
Mówi Panu coś 5 sierpnia 2007 roku?
Pierwszy mecz w Młodej Ekstraklasie z Wisłą Kraków wygrany 3-2 na stadionie Wisły. Strzeliłem w ostatniej minucie zwycięska bramkę.
Pana debiut w Zagłębiu i bramkę w meczu ME trener Wiesław Wojno podsumował: Łukasz to brylancik. Faktycznie czuł Pan, że na tle tych chłopaków mocno się wyróżniał?
Pamiętam, że mieliśmy naprawdę super zespół z zawodnikami o naprawdę bardzo dużych umiejętnościach jak Szymek Pawłowski, Patryk Klofik, Marcin Pietroń, Przemek Kocot czy Paweł Pytlarz. Nie patrzyłem na to w ten sposób czy się na ich tle wyróżniam, a po prostu cieszyłem się z wielkiej szansy. Równocześnie trenowałem z pierwszym zespołem i mogłem podpatrywać mistrzów Polski. Dzięki temu widziałem ile jeszcze pracy przede mną.
Pamięta Pan swój debiut w pierwszej drużynie Zagłębia Lubin?
Doskonale pamiętam 13 kwietnia 2008 r. Był to mecz z Dyskobolią Grodzisk Wielkopolski, który przegraliśmy 2-0. W końcówce spotkania wszedłem za Roberta Kolendowicza.
Jak zareagowali Pana bliscy gdy przeczytali nagłówek wywiadu w klubowej gazecie? Dla przypomnienia chodzi o „Rozmowy z narkomanem”. Skąd taki tytuł?
Najlepsze jest to, że na pamiątkę zostawiłem sobie tą gazetkę i mam ją w domu. Tytuł niefortunny, bo zabrzmiało to tak jakbym to ja miał jakieś problemy, ale jakoś tego szczególnie nie przeżywaliśmy z bliskimi. Każdy popełnia błędy, więc nie mam do nikogo o to pretensji.
Wytrzymałość, szybkość i technika… to czym się wyróżniał Pan od początku w Zagłębiu. Czy więc w miedziowym klubie mógł Pan osiągnąć więcej?
Na pewno nigdy nie miałem problemów z wytrzymałością i techniką. Zawsze bylem co najmniej w pierwszej trójce z najlepszymi wynikami testów. Z perspektywy czasu wydaje mi się, że mogło być lepiej z ogólną siłą, przynajmniej jeśli chodzi o początek w pierwszej drużynie. To na pewno by mi pomogło jeszcze bardziej. Jasne, że mam niedosyt związany z brakiem jakiegoś sukcesu drużynowego z Zagłębiem. Ale czasem tak to jest, że nie dostaje się wszystkiego co się chce.
Z każdą rundą kibice oczekiwali, że będzie Pan liderem Zagłębia, nowym Maćkiem Iwańskim, było to frustrujące? Jak radził Pan sobie z presją?
Maciek był świetnym piłkarzem. Drużyna zdobyła mistrzostwo. Mogłem to wszystko podpatrywać i wyciągać jak najwięcej dla siebie. Po karnym spadku przejąłem jego miejsce i być może dlatego były takie porównania. Każdy jest innym zawodnikiem, więc ja nie patrzyłem na to w ten sposób, że muszę kogoś zastąpić. Na pewno kibice pamiętali mistrzostwo i chcieli żeby znowu była powtórka ale po awansie zaczęły się naprawdę ciągłe zmiany trenerów i zawodników, co nie sprzyjało długofalowej pracy. Przez 6 lat miałem aż 12 trenerów z czego Paweł Hapal był półtora roku. Dłużej z nikim nie pracowałem bo były ciągle trenerskie roszady.
Najlepsi, z którymi zagrał Pan w Zagłębiu?
Ciężko jednego wymienić. Na pewno Ajwen, Mican, Szymek, Rui Miguel, Arboleda.
Czy nadal utrzymuje Pan dobry kontakt z Przemysławem Kocotem i Dawidem Plizgą?
Każdy poszedł już raczej swoją drogą. Wszyscy mają swoje rodziny, dzieci, jakichś super kontaktów już nie utrzymujemy. Często spotykamy się gdzieś na piłkarskim szlaku, więc wtedy jest okazja pogadać.
Czy po karnej degradacji Zagłębia chciał Pan zmienić klub czy była to dla Pana szansa na regularną grę?
Chciałem zostać. Czułem, że będzie to dla mnie niepowtarzalna szansa zaistnieć w pierwszej drużynie.
Czy osiągnąłby Pan więcej, gdyby miał pewność siebie, jaką miał Ilijan Micanski? Z Bułgarem zresztą miał Pan bardzo dobre relacje.
Dobre pytanie, nie wiem. Ja nie uważam, że nie miałem pewności siebie, ale na pewno jako młody chłopak czasem za długo rozmyślałem po niepowodzeniach. Julek znowu miał ten bułgarski luz. Ja zawsze patrzyłem bardziej na całość, żeby wynik się zgadzał. Dlatego czasem nie pokazywałem pełni swoich umiejętności. Ilian jako napastnik strzelał mnóstwo goli. Kibice to uwielbiali i to go niosło. Za to pomocnicy zresztą często są niedoceniani przez kibiców bo nie strzelają wielu goli. Czy mogłem więcej osiągnąć?
Hmm… swego czasu byłem blisko powołania od trenera Smudy do reprezentacji złożonej z zawodników z Ekstraklasy. Pamiętam, że wtedy zgrupowanie zostało odwołane i niestety nie pojechałem.
Może opowie Pan jak Julek próbował załatwić, żeby Pan nie dostał mandatu za przechodzenie na czerwonym świetle i jak skończyła się ta historia?
Przechodziliśmy z Danielem Chyłą na światłach. Ja zdążyłem na zielonym, a Daniel nie, więc przebiegł na czerwonym. Akurat w tym momencie jechała policja. Zaczęli go spisywać, a tu jedzie Ilian swoją Micrą. Był pewny, że jak wyjdzie z auta i się przedstawi to go puszczą. Do teraz pamiętam ten jego chód w okularach przeciwsłonecznych w kierunku policji. Niestety policjant tylko spojrzał z politowaniem i zdziwieniem, bo nie miał oczywiście pojęcia kto to jest Micanski. Mieliśmy potem z niego trochę śmiechów w szatni.
Mocno wierzył w Pana Robert Jończyk, czy takim ciągłym podkreślaniem pańskich atutów nie zrobił Panu trochę pod górkę u bardziej doświadczonych kolegów?
Akurat ja nie pamiętam żebym miał u niego jakieś szczególne względy. Zresztą na otwarcie Dialog Areny nawet nie wstałem z ławki, a sam trener dosyć szybko się pożegnał z naszym klubem.
Dlaczego Kamil Wilczek nie odpalił w Zagłębiu?
Ciężko powiedzieć. Tak czasem jest, że nie możesz pokazać pełni umiejętności jakie posiadasz w danym klubie. W pewnym momencie będąc u mnie na kawie nawet powiedział mi, że rozważa koniec kariery i pójście na kopalnie na Śląsku. Na szczęście odwiodłem go od tego pomysłu.To też pokazuje, że czasem potencjał uwalnia się dopiero w określonych warunkach. Widocznie w Lubinie coś mu nie pasowało.
Słyszałem opinie, że był Pan trochę zbyt grzeczny na boisku. Zgodzi się Pan z tą opinią?
Rodzice zrobili wszystko żeby wychować nas jako dzieci na porządnych ludzi. Może czasem poza boiskiem byłem zbyt grzeczny 😉 stąd taka opinia, ale nie wydaje mi się abym był grzeczny na boisku. Nie raz było wręcz przeciwnie. Na boisku dominuje walka, a ja nigdy nie pękałem w takich sytuacjach.
136 spotkań w barwach Zagłębia Lubin to dobry wynik Pana zdaniem? Jest jakieś spotkanie lub bramka, którą Pan pamięta do dzisiaj?
Myślę, że to fajny wynik. Jestem dumny z tego, że mogłem reprezentować Zagłębie. Często zresztą zdarza mi się oglądać nasze starsze mecze na youtube. Są teraz dostępne w całości na kanale Ekstraklasy. Bramka jaką szczególnie pamiętam to na pewno wolej z Piastem Gliwice, ale pamiętam też gola w ostatniej minucie z Bełchatowem w meczu we mgle, który dał nam wygraną.
Przez sześć lat pobytu Pana w Zagłębiu Lubin przewinęła się spora liczba trenerów. Którego wspomina Pan najlepiej i dlaczego?
Michniewicz, Ulatowski, Fornalak, Jonczyk , Lenczyk, Lesiak, Broniszewski, Smuda, Bajor, Urban, Hapal. Każdemu mogę podziękować, bo od każdego czegoś można było się nauczyć. Na pewno trener Lenczyk pomógł nam w ciężkim momencie i dzięki niemu awansowaliśmy do Ekstraklasy. Potem w Ekstraklasie z każdym trenerem mieliśmy lepsze i gorsze momenty.
Co było powodem odejścia do Piasta Gliwice?
Byłem już w Lubinie 6 lat i uznaliśmy z żoną że czas coś zmienić. Nie było tak, że klub ze mnie zrezygnował bo dostałem propozycję przedłużenia umowy od dyrektora Pawła Wojtali. Ale ja już wcześniej podjąłem decyzję o odejściu. Nie było tajemnicą, że szczególnie w końcówce mojego pobytu nie bylem ulubieńcem nie tylko kibiców ale też prezesów. Na pewno miały na to wpływ często negatywne komentarze, które nasi włodarze brali bardzo na poważnie. Raz doszło nawet do sytuacji, że jeden z trenerów podszedł do mnie i mi powiedział, że nie pozwoli mi odejść bo jestem dla niego ważnym zawodnikiem, mimo tego że prezesi naciskali bo wyczytali w Internecie żeby się mnie pozbyć. A muszę powiedzieć, że mogłem odejść przynajmniej 3 razy i zarabiać lepsze pieniądze między innymi w Śląsku Wrocław, bo chciał mnie bardzo trener Lenczyk. Za bardzo szanowałem to, że Zagłębie dało mi szansę zaistnieć więc odrzuciłem tą ofertę, ku zdziwieniu mojego menadżera. Pamiętam też że zostaliśmy szyderczo pożegnani przez jednego z członków rady nadzorczej stąd moje późniejsze zachowanie w meczu z Zagłębiem już w barwach Piasta gdy strzeliłem gola Zagłębiu na stadionie w Lubinie.
Chciałem właśnie zapytać o tą sytuację po strzelonej bramce i przy okazji, o zachowaniu którego działacza Pan mówi?
Pan Bogusław, ale już nazwiska nie pamiętam bo mi wyleciało z głowy 🙂 pokazałem w kierunku loży głównej okularki z palców, chcąc dać do zrozumienia, że mylili się co do wielu osób. Miałem też w pamięci fakt, że gdy odeszliśmy, a było nas chyba wtedy dziewięciu naraz, to prezes Zagłębia powiedział, że teraz będzie wprowadzał już tylko ambitnych ludzi. Bardzo to zabolało. Nie było to wszystko takie proste jak się z boku wydawało. Pokazał to następny sezon gdzie niestety Zagłębie spadło.
Jak wspomina Pan dwumecz z Qarabağ Ağdam w Lidze Europy? Czego zabrakło żeby ich wyeliminować?
Do Piasta poszedłem głównie ze względu na to, że zakwalifikowali się do europejskich pucharów. Przegraliśmy bardzo pechowo po dogrywce, a nie byliśmy słabsi. Potem ten Karabach odpadł z Eintrachtem Frankfurt. W następnym roku już grał w grupie Ligi Europy i ogrywał naprawdę świetne zespoły.
Piast Gliwice nie chciał podpisać z Panem nowego kontraktu?
Podobna sytuacja jak w Zagłębiu. Miałem podpisać nowy kontrakt pół roku wcześniej. W tamtym czasie grałem w kratkę u trenera Garcii, więc chciałem poczekać do końca sezonu. Przyszedł trener Latal zacząłem grać wszystko do końca sezonu, ale prezesi już nie chcieli wracać do rozmów, bo im wcześniej odmówiłem.
Skąd pomysł na grę w Wigrach Suwałki? Krótka umowa z Wigrami była na przeczekanie i lepsze oferty, które miały pojawić się zimą?
Pojawił się temat gry w Grecji w Levadiakos, ale rozmowy się przeciągały w nieskończoność, w międzyczasie sezon w Polsce ruszył. Ja ostatecznie sam zrezygnowałem z wyjazdu do Grecji, bo była tam naprawdę nieciekawa sytuacja związana z kryzysem finansowym. W taki sposób zostałem bez klubu w sierpniu. Pojawiła się szansa na umowę do grudnia w 1 lidze w Wigrach i skorzystałem. Natomiast w styczniu bylem już w Ruchu Chorzów.
Oferta z Ruchu Chorzów była z tych nie do odrzucenia? Klub z Ekstraklasy z charakterem, ale też problemami finansowymi. Jak Pan sobie radził w tych warunkach?
Była to ostatnia szansa dla mnie żeby wrócić do Ekstraklasy, bo miałem już 3 z przodu. Problemy finansowe były potężne, zaległości również, ale na boisku się broniliśmy swoją postawą i udało się wejść do górnej ósemki.
Po roku gry w Ruchu przechodzi Pan do Podbeskidzia Bielsko-Biała, które miało aspiracje do awansu do Ekstraklasy. Jak się Pan tam odnalazł?
Podbeskidzie było bardzo konkretne, szybko się dogadaliśmy, kontrakt na półtora roku. Blisko do domu. Zagrałem praktycznie wszystko co było do zagrania ale zmieniły się władze w klubie. Nowy dyrektor nie chciał mnie i kilku starszych zawodników, więc musiałem się pożegnać z klubem.
Skra Częstochowa. Była duża radość kibiców cieszących się z Pana transferu, ale chyba nikt sobie nie wyobrażał takiego rozwoju sytuacji i kontuzji, która nie pozwoliła Panu zadebiutować w tym klubie i pomóc w walce o ligowe punkty. Jak Pan to przeżył? Były jakieś myśli o kończeniu z graniem czy raczej motywacja do powrotu na boisko i udowodnieniu swojej wartości?
Był już wrzesień, więc dogadałem się, że będą u nich do grudnia. Skra była na ostatnim miejscu w 2 lidze, a ja chciałem jeszcze zostać na poziomie centralnym. Jednak na trzecim treningu złamałem kość strzałkową i wiedziałem już, że to koniec grania w tym klubie. Zadzwoniłem do prezesa i się rozstaliśmy bez żadnych problemów.
Jak trafił Pan do Goczałkowic?
Łukasz Piszczek dzwonił do mnie już wcześniej z propozycją dołączenia do jego projektu. Uznałem, że czas zakotwiczyć już w domu. Dość podróży. Dzieci zaczynały naukę w szkole, co dodatkowo utwierdziło mnie w przekonaniu żeby dać już spokój z dalekimi wyjazdami.
Czy LKS Goczałkowice Zdrój stać na drugą ligę? Macie ciekawy skład, infrastruktura jest ciągle rozwijana, klub poukładany organizacyjnie. Czy jest parcie na awans czy raczej podchodzicie do tego z chłodną głową?
Podchodzimy bardzo spokojnie do tematu. Zobaczymy co przyniesie życie.
Od jakiegoś czasu jesteście bardzo medialnym klubem i osoba Łukasza Piszczka ściąga na trybuny w całej lidze sporo osób. Wielu z Was to „starzy ligowcy” a jak radzi sobie z taką presją wasza młodzież?
Młodzież przede wszystkim ma wielką szansę podpatrywać z bliska doświadczonych zawodników takich jak Łukasz Piszczek. Moim zdaniem mogą się tu wiele nauczyć bo grono zawodników z doświadczeniem jest u nas bardzo duże.
Jak oceni Pan swojego ligowego rywala w postaci rezerw Zagłębia Lubin?
Zespół bardzo wybiegany i poukładany dobrze taktycznie. W Goczałkowicach było 0-0 po bardzo dobrym meczu.
Czy do Lubina wraca Pan z sentymentem?
Zawsze chętnie wracam do Lubina. Szczególne wrażenie robi na mnie baza jaką teraz ma Zagłębie.
Jakie Pan ma plany na najbliższe lata? Co po zawieszeniu butów na kołku? Myśli Pan już o tym?
Na razie póki zdrowie dopisuje to chcę grać. W międzyczasie ukończyłem kurs trenerski UEFA B i przymierzam się do UEFA A. Powoli myślę co dalej ale jakoś szczegółowo nie planuje bo jak to się mówi z planów Pan Bóg się śmieje 😉