Marcin Kocik urodzony 21.10.1978 w Lubinie. Wychowanek Zagłębia Lubin. Srebrny medalista Mistrzostw Polski Juniorów. Reprezentant kadry wojewódzkiej oraz Reprezentacji Polski Juniorów. Karierę zaczął w Zagłębiu Lubin w 1988 r. Grał tam do 1997 r., potem grał jeszcze w klubach: Piast Iłowa, Stal Chocianów, BKS Bolesławiec, Pogoń Wschowa, Avia Siedlnica, Agawa Lubin, Górnik Lubin, a obecnie reprezentuje Iskrę Księginice.
Jak trafił Pan na treningi do Zagłębia Lubin?
Do Zagłębia trafiłem w sezonie 1988/1989. Na pierwszy trening namówił mnie kolega z bloku, z którym później grałem wspólnie w jednej drużynie, zaczynając od trampkarzy, po juniorów starszych. Był to Grzegorz Waszkiewicz. Wszystkie treningi odbywały się wtedy na OSIR Lubin. Pierwszym trenerem był Janusz Kubot.
Jak wyglądało szkolenie młodzieży, szczebel po szczeblu, na Pana przykładzie? Którzy trenerzy Pana prowadzili w juniorach i jak ich Pan wspomina?
W szybkim tempie wchodziłem na wyższe szczeble, od trampkarzy do juniorów starszych, trenowali mnie wtedy Tadeusz Wiśniewski, Janusz Stańczyk, Michał Lewandowski (tutaj), Mirosław Dragan i Bogdan Korczak. Później przyszły pierwsze medale z juniorami młodszymi Zagłębia Lubin. Prowadzili nas wtedy trenerzy Michał Lewandowski i Tadeusz Wiśniewski. Była to Ogólnopolska Olimpiada w Sportach Letnich Poznań-Piła, a swoje mecze rozgrywaliśmy w Szamotułach. Tam zdobyliśmy brązowy medal Mistrzostw Polski, a ja zostałem uznany za najlepszego bramkarza Mistrzostw.
W drużynie grali Adam Buczek, Artur Juszkaluk, Mariusz Lewandowski, Ernest Chudek, Jarek Stec, Bartek Sambor, Łukasz Jagoda, Tomasz Szewczuk. Drużynę prowadzili trenerzy Michał Lewandowski i Tadeusz Wiśniewski. Po powrocie z mistrzostw w nagrodę od klubu pozwolono nam zostawić sobie dresy (śmiech).
Następnie były mistrzostwa w Białymstoku, a naszym trenerem był Michał Lewandowski. Jak dobrze pamiętam, o tych mistrzostwach wspominał już Daniel Dudkiewicz w wywiadzie z Tobą (tutaj). Daniel miał ksywę boiskową Dudi.
Później dostałem propozycje z Żar, ale klub mnie nie puścił. Stwierdzono, że miałem być trzecim bramkarzem, a w przyszłości walczyć o pierwszy skład w drużynie Zagłębia. Zacząłem trenować z pierwszym zespołem prowadzonym przez Adama Topolskiego.
Pamięta Pan jakieś anegdoty lub śmieszne sytuacje z obozów, meczów, podróży autokarem?
Podczas obozu w Kłodzku mieszkałem w pokoju z Grześkiem Waszkiewiczem, Tomaszem Szewczukiem i z młodszym bratem Radka, Sebastianem Kałużnym. Trenerem był wtedy Michał Lewandowski. W każdym zespole była jakaś hierarchia i młody musiał się nas słuchać. Trener to chyba do dzisiaj nie wie, że co noc, po północy, uciekaliśmy na disco w centrum Kłodzka. Po pierwszej ucieczce tak nam się spodobało, że robiliśmy to każdej nocy. Duża w tym zasługa Sebastiana, a głównie jego nazwiska oraz bramkarza w dyskotece, który okazał się być kibicem Zagłębia. Dzięki tym dwóm okolicznościom mieliśmy wstęp za darmo Myślę, że raz trener chyba się domyślił, bo na drugi dzień, strasznie nas przegonił. Nie muszę chyba mówić, że to nie było przyjemne doznanie.
Powołania do reprezentacji juniorskich i wojewódzkich. Ile meczów Pan rozegrał i jak wspomina te czasy?
Reprezentując Zagłębie Lubin, zostałem zauważony przez trenerów kadr wojewódzkich, a potem reprezentacji Polski juniorów. Zacząłem systematycznie grać w kadrze województwa legnickiego, w której trenował mnie Tadeusz Wiśniewski. Praktycznie w każdym turnieju OZPN Legnica byłem podstawowym bramkarzem i osiągaliśmy dobre wyniki.
Zazwyczaj stawaliśmy na podium, a ja zgarniałem indywidualne nagrody dla najlepszego bramkarza turnieju. W tej drużynie grali wtedy ze mną: Adam Buczek, Tomasz Szewczuk i Mariusz Lewandowski wszyscy Zagłębie Lubin, Paweł Woźniak z Chrobrego Głogów czy Mateusz Bartczak z Miedzi Legnica. Dzięki dobrej postawie grałem również w reprezentacji dolnośląskiej, nazywanej wtedy potocznie Wrocławiem. Zdobyliśmy srebrny medal mistrzostw Polski. W drużynie grali Mariusz Lewandowski, Adam Buczek, Paweł Woźniak czy Irek Kowalski.
W 1993 roku dostałem pierwsze powołanie na konsultacje Reprezentacji Polski prowadzonej wtedy przez Andrzeja Zamilskiego. Konsultacje odbyły się w Dęblinie. Później była jeszcze jedna w Skarżysku-Kamiennej, na której byli ze mną również Irek Kowalski, Paweł Wożniak, Rafał Naskręt czy znany z boisk ekstraklasowych Marek Saganowski.
W sezonie 1995/96 po mistrzostwach w Szamotułach dostałem powołanie do reprezentacji Polski na dwumecz Węgry-Polska w miejscowościach Komarom i Tata na Węgrzech. W pierwszym meczu w dniu 10 października 1995 r. wszedłem w 41 minucie i zastąpiłem w bramce Topolskiego. Ten mecz zremisowaliśmy 2:2, a bramki dla naszej drużyny strzelili Rośmiarek i Cichoń. W tamtej drużynie grali tacy zawodnicy jak: Jarosław Bieniuk, Arkadiusz Głowacki, Marek Saganowski, Mariusz Jop czy Paweł Woźniak. W późniejszym czasie zagrałem jeszcze w meczu Polska-Niemcy, a dokładniej był to mecz landów i województw przygranicznych. Naszym trenerem w tym meczu był Andrzej Zamilski, czyli dobrze znany mi trener.
Kto był trenerem bramkarzy w pierwszej drużynie? Jak wyglądały treningi? Jaka była atmosfera pomiędzy bramkarzami?
Zacząłem trenować z pierwszym zespołem prowadzonym przez Adama Topolskiego. Był to sezon 1996/1997. W drużynie grali tacy zawodnicy jak: Dariusz Lewandowski (tutaj), Radosław Kałużny, Zbigniew Czajkowski, Zbigniew Grzybowski, Bogusław Lizak, Paweł Piotrowski, Robert Bubnowicz.
Rywalizowałem o miejsce w bramce z Mirosławem Dreszerem i Jędrzejem Kędziorą (tutaj). Dostałem szanse w dwóch meczach posiedzenia na ławce rezerwowych i to był koniec mojej przygody z pierwszą drużyną. Zagłębie po raz kolejny pokazało, że woli ściągnąć bramkarza za duże pieniądze niż dać szanse wychowankowi (red. tym bramkarzem był Jerzy Keller).
Moim zdaniem byłem o wiele lepszym bramkarzem, ale tak postępowano z wieloma innymi chłopakami, którzy mieli w sercu Zagłębie. Kierownikiem drużyny był wtedy Michał Lulek i to „dzięki” niemu wielu utalentowanych wychowanków zrezygnowało z gry w piłkę nożną lub skończyło w niższych ligach. W Zagłębiu stawiano na zawodników spoza Lubina i nie wykorzystywano potencjału, jaki miano na miejscu i to za darmo. Tak pokrótce zakończyła się moja przygoda z Zagłębiem Lubin.
Jeśli chodzi o otoczkę treningową, to w pierwszym zespole nie było wtedy stricte trenera bramkarzy. Ja takiego sobie przynajmniej nie przypominam. Treningi prowadził Mirek Dreszer, który był pierwszym bramkarzem. Jednostki treningowe polegały w większości, z tego co pamiętam, na bieganiu, a jeśli były z piłkami to preferowano różne formy gierek. Jako młody za dużo się nie odzywałem. Nosiło się sprzęt i piłki. Była hierarchia w drużynie i jak starszy zawodnik kazał coś zrobić, to się to robiło. Ja miałem fart, bo pod swoje skrzydła wziął mnie Darek Lewandowski i mnie za bardzo nie ganiali.
Po odejściu Mirka Dreszera z Zagłębia do Ruchu Chorzów pierwszym bramkarzem został Jędrzej Kędziora. Ja wskoczyłem na ławę rezerwowych na drugiego. Taka sytuacja długo nie potrwała, bo jak wspominałem wyżej, ściągnięto innego bramkarza i nie dano mi szansy.
Wspomina Pan, że Dariusz Lewandowski wziął Pana pod swoje skrzydła w pierwszej drużynie. Proszę opowiedzieć coś więcej. Jak traktowano wtedy młodych zawodników wchodzących do drużyny. Jak wyglądał chrzest?
Darek Lewandowski był wtedy kapitanem i jak to w hierarchii młodzi mieli nosić piłki, paliki itd. Ja miałem spokój, bo Darek zawsze gdy trzeba było się zabrać za niesienie sprzętu, wołał mnie: ‘Młody, choć tutaj”. W taki sposób szedłem sobie z Darkiem i rozmawiałem, a inni nieśli sprzęt.
Jeżeli chodzi o chrzest, to takiego nie miałem. Pamiętam jak po powrocie z meczu, gdy pierwszy raz zasiadłem na ławce rezerwowych, kierownik kazał mi iść do kasy. Pobiegłem i dostałem pierwszą premię za mecz. Jak wróciłem do wszystkich, to poleciał tekst od starszych zawodników: „Młody, my jesteśmy na odnowie, leć po kratę piwa”. No to poleciałem.
Jak wspomina Pan trenera Adama Topolskiego?
Jeśli chodzi o trenera Topolskiego, to za wiele nie mogę o nim powiedzieć. Skupiał się bardziej na starszych zawodnikach, a młodzi zawsze byli z boku.
W jakich klubach po rozstaniu z Zagłębiem Pan grał?
Po odejściu z Zagłębia Lubin grałem w takich klubach jak: Piast Iłowa, Stal Chocianów, BKS Bolesławiec (fajna ekipa walcząca o awans do 4 ligi), Pogoń Wschowa czy Avia Siedlnica prowadzona przez znanego trenera z Lubina, Bogdana Korczaka. Następnie była Agawa Lubin i Górnik Lubin, a obecnie reprezentuję Iskrę Księginice.
W Chocianowie trenował mnie Józef Kawałko i Mirosław Nowicki. Grali ze mną: Janusz Najdek, Jaskulski, Lesław Grech, Tomek Szewczuk, Grzesiek Waszkiewicz czy Bartek Sambor. Stal Chocianów to była fajna drużyna, chociaż za długo tam nie byłem – bodajże jedną rundę. Zaliczyłem jeden obóz zimowy w Świeradowie w pokoju z Grześkiem, Tomkiem i Jaśkiem. No i wiadomo – trening, trening i trening. Po jednej rundzie przeniosłem się wtedy do Avii Siedlnica.
Do Bolesławca natomiast trafiłem w 2000 roku. Odbywałem wtedy służbę wojskową w miejscowym garnizonie. Trenerem BKS-u był Józef Kawałko, z którym już pracowałem wcześniej w Stali Chocianów. W BKS-ie grałem z Sebastianem Tylutkim, Pawłem Rissmannem, Pawłem Demczarem, Krzyśkiem Szewczykiem, Dawidem Kizymą, Robertem Nitarskim.
Była to fajna ekipa jak do gry, tak i do zabawy. Większość czasu spędzaliśmy razem jak rodzina. Była świetna atmosfera i do tego graliśmy fajnie w piłkę. Walczyliśmy wtedy o awans, ale niestety się nie udało. Przegraliśmy jedno spotkanie u siebie z Wałbrzychem, chyba 1:2. Nie pamiętam już dokładnie, ale z tego powodu nie udało się nam awansować.
Czym obecnie się Pan zajmuje?
Jeśli chodzi o moją przygodę piłkarską, to obecnie reprezentuję Iskrę Księginice grającą w klasie okręgowej.
Post scriptum
Za Twoim pośrednictwem chciałbym pozdrowić wszystkich trenerów i kolegów z boiska, z którymi spędziłem piękne chwile. Są to cudowne wspomnienia z boisk czy zgrupowań. Dziękuję Żonie i córkom, że zawsze mnie wspierają i są przy mnie. Mam nadzieje, że młodsza córka, Aleksandra, pójdzie w ślady taty i zrobi większą karierę piłkarską niż ja. Uwielbia grać w piłkę, a na co dzień gra w Akademii Piłkarskiej Dziewczyn FemGol Lubin. Ukłony dla Ciebie, że potrafisz ożywić wspomnienia.