Jarosław Pokora jest wychowankiem Zagłębia Lubin. Zawodnikiem będącym w kadrze pierwszego zespołu zdobywającego pierwsze Mistrzostwo Polski dla Zagłębia Lubin. Reprezentant Polski w kadrach juniorskich U-16, U-17 i U-18. Piłkarz m.in. Miedzi Legnica, Chrobrego Głogów czy FC Sarrebourg.
Jak trafił Pan na treningi do Zagłębia Lubin?
Treningi zacząłem w wieku 9 lat. Wraz z kolegami z podwórka udaliśmy się na stadion OSIR (obecne RCS) i zaczęliśmy trenować pod okiem Ryszarda Sambora.
Jak wyglądało szkolenie młodzieży szczebel po szczeblu na Pana przykładzie? Którzy trenerzy Pana prowadzili w juniorach i jak ich Pan wspomina?
Pierwsze treningi na OSIR odbywały się na asfaltowym boisku przeznaczonym do gry w piłkę ręczną. Było około 50 osób z mojego rocznika. Trener rzucił piłkę i kazał grać przez 2 godziny. Byliśmy podzieleni na dwie drużyny: „Przylesie” i reszta miasta. Szkolenie w wieku juniorskim pamiętam jako treningi dwa, trzy razy w tygodniu.
W juniorach młodszych trenował mnie Stanisław Kumik. W wieku 15 lat trafiłem pod skrzydła trenera Mariana Putyry, który wypatrzył mnie w juniorach młodszych i przeniósł do juniorów starszych, a w 1990 roku do I drużyny Zagłębia Lubin.
Jak wspomina Pan turnieje i rozgrywki juniorskie? Jak Zagłębie Lubin wyglądało na tle innych drużyn?
W juniorach młodszych i starszych byliśmy najlepsi. Udawało nam się wygrywać większość turniejów. W sezonie 1989/90 graliśmy w Mistrzostwach Polski juniorów starszych. Miałem wtedy 15 lat, a grałem przeciwko 19-latkom. W Krakowie byliśmy w grupie z Cracovią (porażka 2:4) z Chemikiem Police (0:0) i z ŁKS Łódź (wygrana 2:0 – dwie bramki moje).
Następnie był mecz o III miejsce MP z Gwarkiem Zabrze. Na wyjeździe wynik 2:2, u siebie 3:0 (jedna bramka moja) i brązowy medal zdobyty. Turnieje były różne np. wyjazd do Francji, Niemiec, Włoch, Izraela w tamtym okresie zwiedziłem kawał świata.
Pamięta Pan, gdzie drużyny juniorskie jeździły na obozy sportowe? Jak to wyglądało z perspektywy zawodnika?
Na obozy sportowe jeździliśmy np. do Złotoryi. Treningi głównie polegały na różnego rodzaju gierkach między sobą. W tamtych czasach nikt nie dbał o kształcenie w zakresie rozumienia gry, ćwiczenia dynamiki czy uświadamiania technik.
Pierwszym trenerem, który przekazał mi tę wiedzę teoretyczną, był właśnie Pan Marian Putyra. Do dnia dzisiejszego jest dla mnie autorytetem.
W roku 1990 został Pan sklasyfikowany w rankingu talentów na 9 miejscu wśród środkowych napastników. Jako jedyny zawodnik z Zagłębia Lubin. Jak to wpłynęło na Pana dalszą karierę?
W wieku 16 lat cieszyłem się życiem, w tym czasie poznałem dziewczynę, z która nadal jestem i jest moją żoną. Okres ten kojarzę z moimi przyjaciółmi Emilem Nowakowskim, Krzyśkiem Palczewskim (tutaj), Jackiem Banaszyńskim i Pawłem Matijczakiem. Cieszyłem się tym, że mogę kopać piłkę. Zaprocentowało to przejściem do pierwszej drużyny Zagłębia, trenowania z bardzo dobrymi zawodnikami.
W tym czasie wielokrotnie byłem powołany do kadry narodowej U-16, U-17, U-18, której trenerem był Pan Jan Pieszko. Dzięki grze w kadrze narodowej nawiązałem przyjaźń z Tomkiem Frankowskim, Bogusiem Wyparło, Tomkiem Suwarym, Grzesiem Kaliciakiem i Danielem Boguszem. To był piękny czas gry i zwiedzania świata.
Czy Pana koledzy z drużyny juniorskiej zrobili później kariery? Z kim grał Pan w drużynach juniorskich Zagłębia?
W drużynach juniorskich grałem z Jackiem Banaszyńskim, Radkiem Kałużnym i Emilem Nowakowskim i to oni zrobili największe kariery.
Czy przejście z drużyny juniorskiej do seniorskiej było dla Pana dużym przeskokiem?
Tak, to był duży awans. Możliwość treningów z bardzo dobrymi zawodnikami takimi jak Darek Marciniak, Janusz Kudyba (tutaj), Andrzej Wójcik i wielu innych. Dla młodego chłopaka było to wspaniałą przygodą i możliwością dalszego rozwoju. Będąc w tej drużynie miałem okazję świętowania zdobycia Mistrzostwa Polski
Włączenie do kadry pierwszej drużyny. Jak to wyglądało z Pana perspektywy?
Wielka radość, że moja praca została zauważona i doceniona. Trener Marian Putyra po MP juniorów został trenerem I zespołu Zagłębia Lubin po Stanisławie Świerku. Pociągnął nas za sobą. To był jedyny trener, który wychowankom nie dał zrobić krzywdy. Stawiał na swoich.
Kto wspólnie z Panem znalazł się w szerokiej kadrze pierwszego zespołu po zakończeniu wieku juniora?
W kadrze pierwszego zespołu wspólnie znaleźli się Leszek Grech, Radek Jasiński (tutaj), Mariusz Urbaniak (tutaj), Jacek Kikowski i Janusz Najdek.
Jak został Pan przyjęty przez zawodników pierwszej drużyny? Jaka była atmosfera w szatni, kto robił kawały i żartował?
Byłem przyjęty jak każdy „młody”. Musiałem podporządkować się obowiązującym zasadom i słuchać poleceń starszych kolegów. Atmosfera była bardzo przyjazna. Przy Darku Marciniaku nie można było się nie śmiać.
Czy grał Pan w drugiej drużynie Zagłębia i jak to wszystko wyglądało od kuchni??
Zawodnicy, którzy nie grali co najmniej 45 min w pierwszym zespole, musieli grać w drugiej drużynie Zagłębia. Ja ewentualnie z racji wieku juniora mogłem grać jeszcze w juniorach. Trenerem w drugiej drużynie był Wiesław Wojno. Graliśmy przeciwko Prochowiczance, Pogoni Góra czy Kani Gostyń.
Jak ocenia Pan działaczy Zagłębia Lubin z czasów swojej gry w klubie?
Jedyną osobą, którą dobrze wspominam, był Pan Jerzy Koziński. Niestety nie mam dobrych wspomnień związanych z Panem Jackiem Kardelą i Michałem Lulkiem. Działacze Zagłębia nie byli w stanie znaleźć dla mnie klubu, jak też nie było dla mnie etatu w Zagłębiu. W tamtych czasach nie dawano szansy wychowankom, tylko ściągano zawodników z zewnątrz, za których trzeba było płacić duże pieniądze, a nie byli lepsi od wychowanków.
Aby kontynuować karierę, musiałem wykupić swoją kartę zawodniczą z Zagłębia za niemałe dla mnie pieniądze. Po wykupieniu karty przeniosłem się do Miedzi Legnica, gdzie przyjęto mnie z otwartymi ramionami. Trenerem Miedzi wówczas był Pan Marian Putyra, który postawił na mnie, a ja odwdzięczyłem się dobrą grą.
Którym trenerom zawdzięcza Pan najwięcej w swojej karierze? Kto ukształtował Pana jako piłkarza?
Zdecydowanie Pan Marian Putyra jest trenerem z olbrzymią wiedzą, niezwykłym intelektem, wyszukanym poczuciem humoru i przy tym wszystkim skromnym i dobrym człowiekiem.
Powołania do kadr młodzieżowych? Jak klub na to patrzył i czy nie przeszkadzało to Panu w meczach ligowych?
Grałem w kadrach U-16, U-17 i U-18. Fajne czasy i trzy lata w reprezentacji m.in. z Tomkiem Frankowskim.
Na finały Mistrzostw Europy w Szwajcarii do lat 16 nie pojechałem, bo na zgrupowaniu przed wyjazdem miałem lekką kontuzję i doszli do wniosku, że nie ma co ryzykować i pojechał za mnie Mariusz Piekarski. Po powrocie do Lubina na drugi dzień zagrałem w drugiej drużynie mecz w czwartej lidze i strzeliłem dwie bramki tak jak i Darek Marciniak. No i oczywiście po tym wydarzeniu wybuchła afera w klubie, bo generalnie byłem zdrowy. Byłem wtedy jedynym dolnośląskim reprezentantem.
Powołania do kadr narodowych przychodziły listownie na adres klubu. Z reguły nie było problemów. Raz tylko klub nie wyraził zgody na mój wyjazd, ponieważ w tym samym czasie Miedź Legnica grała z Monaco i byłem zaplanowany do gry w tym meczu. Docelowo jednak nie zagrałem w tym spotkaniu i PZPN mnie zawiesił w kadrze narodowej na pół roku, później działacze musieli to odkręcać.
Najciekawsze wspomnienia lub sytuacje z kadry młodzieżowej? Z kim Pan grał w tym czasie w kadrze?
Gra w reprezentacji Polski była dla mnie wielkim wyróżnieniem. Debiut w meczu z Austrią, później „Turniej Syrenki”, który wygraliśmy. Strzeliłem bramkę w finale z Białorusią. Mecz eliminacyjny do Mistrzostw Europy U-16 ze Szkocją w Wyszkowie (wygraliśmy 4:0, a ja strzeliłem dwie bramki) i potem rewanż w Szkocji wygrany 0:1.
Wspominam dobrze wyjazd do Belgradu na mecz z Jugosławią w eliminacjach ME U-16. Była to razem ze Szkocją druga drużyna w grupie, ale ze względu na sytuację polityczną została wycofana z rozgrywek i tym sposobem uniknęliśmy gry z bardzo trudnym przeciwnikiem.
W tamtym czasie miała też miejsce zabawna sytuacja. Mecz towarzyski z Włochami na ich terenie. Wygrywamy 1-0, w tym meczu strzeliłem bramkę. Po meczu wymieniliśmy się koszulkami, ja z bratem Roberto Baggio. Zadowoleni idziemy do szatni, a tam kierownik zabiera nam koszulki i oddaje gospodarzom, a nam przynosi nasze.
Eliminacje ME U-18 mecz Polska-Włochy. Przegrywamy 1:5. W barwach gości Del Piero, strzelec trzech bramek w tym meczu. Wtedy nie miałem pojęcia, że grałem przeciwko takiej sławie. Po latach mój przyjaciel Krzysztof Palczewski (były piłkarz Zagłębia Lubin) wyczytał i uświadomił mi, że grałem przeciwko niemu.
W reprezentacjach młodzieżowych rozegrałem około 30 meczów, strzelając 15-17 bramek.
Proszę opisać swoją karierę seniorską. Jakie kluby Pan reprezentował oprócz Zagłębia Lubin?
W sezonie 1991/1992 byłem wypożyczony do Miedzi Legnica, gdzie było mi dane świętowanie Pucharu Polski. Później były powroty do Lubina, gdzie kolejni trenerzy nie stawiali na swoich. Najlepsze lata spędziłem w Miedzi, gdzie cały czas grałem i strzelałem. To wówczas była II liga. Z Miedzią pojechałem do Monaco.
W 1992 roku dostałem powołanie do wojska, gdzie spędziłem tylko miesiąc. Resztę czasu, czyli 15 miesięcy, to „przepustka” i gra na wypożyczeniu w Chrobrym Głogów.
Po wykupieniu karty zawodniczej szukałem szczęścia za granicą. Pomógł mi w tym ówczesny bramkarz FC Sarrebourg, Dariusz Szeja. Pojechaliśmy w czwórkę, trzech chłopaków z Wałbrzycha i ja. W pierwszym sezonie nastrzelałem bramek, po roku zostałem tylko ja, kolegom z Wałbrzycha podziękowali.
Czym obecnie się Pan zajmuje?
Obecnie pracuję w KGHM – ZG Lubin na dziale elektrycznym E-10. Jestem w szczęśliwym związku z miłością mojego życia, Agnieszką, z którą mam dwóch synów Daniela 22 lata i Kacpra lat 13.
Synowie mają po mnie dusze sportowców. Starszy syn jeździ wyczynowo na deskorolce oraz trenuje kalistenikę. W wolnych chwilach studiuje Geologię na Politechnice Wrocławskiej. Młodszy syn jest mistrzem basenu i jazdy na rowerze.