Nie graliśmy w tym meczu nie wiadomo jak super. Pierwsza bramka to „wiel-błąd” Słowika i tego palika w koszulce Śląska co był wbity przy długim słupku – trzecia bramka bez Robaka by nie padła ALE… ale też w pełni zasłużyliśmy na to zwycięstwo. Ilość błędów popełnionych przez naszych piłkarzy była minimalna, dużo celnych podań, dobre utrzymywanie się przy piłce podczas pressingu rywala, gra Jagiełły i Starzyńskiego (i nie zapominajmy o Hładunie, parę sytuacji wybronił) no i na koniec – miodzio – strzał Pakulskiego. Zero przypadku – widać było od samego początku że gość chciał tak kopnąć jak kopnął. Aha – i jeszcze Poręba – nie było widać, że debiutował – nie było u niego syndromu Gianfranco Obsranco. Tempa wielkiego nie było, ale przyjemnie się to oglądało