Nie milkną echa wczorajszej lawiny zmian w Zagłębiu Lubin. Co prawda wszyscy kibice Miedziowych są w doskonałych humorach, bo takich zmian domagali się już od dawna, ale nie wszyscy ten pogląd podzielają. Oczywiście najpierw swój żal wyrazili kibice drużyn przeciwnych, bo istnieje szansa, że przestaną być Miedziowi dostarczycielem łatwych punktów – ale to oczywiście z dużym przymrużeniem oka. Potem swój tekst napisał jednak Michał Trela i zrobiło się…dziwnie.
Cały tekst Michała znajdziecie: TUTAJ
Już na samym początku, Michał proponuje narrację, w której to nie Waldemar Fornalik jest zły, ale Lubin zwyczajnie jest przeklęty. Czytamy:
“Waldemar Fornalik odchodzi z Lubina przegrany, nie dlatego, że coś szczególnie popsuł, ale dlatego, że trzeba go dopisać do listy trenerów, którzy dopiero na miejscu przekonali się o trudności odnoszenia sukcesów z Zagłębiem”.
Brzmi to tak, jakby rozgrzeszać fachowca od napraw pralek tym, że wcześniejsi byli tak samo bezradni jak on. Bardziej przecież nie zepsuł, sąsiada w trakcie naprawy nie zalał, więc wszystko jest w porządeczku. A to, że wziął dużą kasę i zrobił niewiele to szczegół, o którym w sumie nie warto wspominać, bo do narracji pasować nie będzie. Ach, Michał wspomina, że w innych miejscach to mógłby być atut, choć zdaje się, że to tylko jego przeczucie.
Chwile później buduje Michał misterny konstrukt logiczny, w którym “dziedzictwo” staje się myślą przewodnią całej narracji. Swoiste alibi, które w dowolnym momencie – głównie po porażce – mozna wyciągnąć jak królika z kapelusza i zrobić sobie z niego tarczę. Ciekawe czy do tej narracji pasuje Guardiola, który po przyjściu do City niewiele sobie z tego dziedzictwa robił i zwyczajnie zaczął wygrywać? Albo Klopp w Liverpoolu, skoro już do piłki angielskiej nawiązujemy. Tego autor już nie wyjaśnia.
Dorzuca też autor tło. Czytamy więc skrócony przewodnik po kolejnych sezonach Zagłębia od czasów ostatniego mistrzostwa, ale chyba tylko po to, by do narracji wpasować tezę o przeciętności zespołu z Lubina. Nie. Nie ma tu miejsca na stwierdzenia typu “Jesteś tak dobry, jak Twój ostatni sezon”. Lepiej poruszać się w bezpiecznym świecie ogólników i stereotypów, bo tutaj każdą narrację można jakoś wpasować. Pamiętajcie, dziedzictwo warunkuje wszystko.
“Poczucie rozczarowania, jakie towarzyszy jego zwolnieniu po blisko dwóch latach spędzonych na Dolnym Śląsku nie dotyczy więc tego, że mistrz Polski z Piastem Gliwice zepsuł Zagłębie Lubin. Chwilę przed nim Miedziowym całkiem poważnie zaglądał w oczy nawet spadek, on sam przejmował tę drużynę w połowie sezonu na ostatnim bezpiecznym miejscu. W tym kontekście dwa finisze w środku tabeli można uznać za przyzwoite wyniki”.
Czyli nie zepsuł, bo było zepsute już wcześniej. Sukcesem jest jednak to, że zostawił je w takim stanie, w jakim zastał. Cytując klasykę “Cyk i pora na CS’a”.
Chwilę później wchodzimy nawet pięterko wyżej:
“Rozczarowanie dotyczy jednak pułapu oczekiwań, z jakiego startował. Bo nie przychodził do Lubina jako zwyczajny trener, lecz uznawany za czołowego fachowca w lidze. Za cudotwórcę, który owszem, potrzebuje trochę czasu, ale gdy go dostanie, zamienia Ruch Chorzów Dariusza Smagorowicza w wicemistrza Polski, a Piasta Gliwice w mistrza”.
Czyli w przełożeniu, może i zanim tę pralkę Wam naprawi, musi dłużej podumać, ale jak już zacznie, to pranie będzie robić się samo, proszku do prania wrzucać nie będziecie musieli, a pralka najpewniej na koniec zyska funkcję robienia naleśników z dżemem, czy coś w ten deseń. Wystarczy być cierpliwym.
“Gdy spotkało się Fornalika po pierwszych miesiącach pracy w Lubinie, można było zauważyć, że jest zaskoczony skalą wyzwania. Że patrząc na Zagłębie z zewnątrz, spodziewał się łatwiejszej pracy niż wtedy, gdy dostał się do środka”.
Ano tak. Miało być pięknie, wyszło jak zawsze. Po prostu było zepsute bardziej, niż się wydawało. To idealnie tłumaczy, dlaczego ten ponoć najlepszy fachowiec w lidze, z pięknym dorobkiem i wielkim doświadczeniem jednak poległ. Zwyczajnie nie było łatwo.
Co prawda autor nie przejawia w tym momencie choćby krzty refleksji, że skoro byłoby łatwo, to poprzednik (Piotr Stokowiec) bez trudu pewnie znalazłby receptę i wciąż dalej sprawował to stanowisko. Może więc Fornalik i poległ, ale za to dostał wszystkie niezbędne narzędzia, by naprawy dokonać.
Wybrnąć z tego logicznego galimatiasu postanowił Michał, wyliczając zasługi trenera. I co do sprzedaży Łakomego i Chodyny, się zgadzam, bo można mu w jakimś stopniu zapisać to na plus. Tyle że reszta to już straszny fikołek. Jak bowiem na plus zaliczyć komuś coś, do czego został w zasadzie zmuszony polityką klubową. W dodatku Michał, by wzmocnić przekaz, używa choćby nazwiska Mateusza Dziewiatowskiego, który dostał w lidze całe minut osiem.
Jak to połączyć? To proste. Wystarczy napisać, że Akademia jest najpewniej przeceniana, a to, że wyszli z niej Łakomy (w mniejszym stopniu), a przede wszystkim wcześniej wspomniany Chodyna (spędził w Lubinie lat kilka) to już detal. Taki sam detal jak ten, że nie ma w skali kraju drugiego takiego klubu, który w swojej kadrze, ma aż pięciu ludzi tylko z własnego miasta (Dąbrowski, Woźniak, Pieńko, Kłudka, Hładun). Nie, nie z regionu. Tylko z samego miasta. A przecież Lubin do dużych metropolii się nie zalicza. Nie jest nawet na szczycie tych średnich, bo liczy sobie obecnie ok. 70 tys.
Aha, wliczając Dziewiatowskiego to sześciu, ale to pewnie nie zmienia postaci rzeczy. Przeceniana i już.
Mógłbym wyciągnąć tych cytatów dużo więcej. Lakomym – nomen omen – kąskiem jest choćby ten o pierwotnym niedopasowaniu. Sugeruje w nim Michał, że średnio to wszystko wyszło, bo do uszkodzonej pralki wezwano co prawda hydraulika, ale takiego, który specjalizuje się w zupełnie czym innym i zwyczajnie udać nie mogło się od początku. Nie umiem tego nazwać inaczej niż niezłym fikołkiem z logiki.
Fajny jest też ten, o braku zdecydowania czym Zagłębie chciałoby właściwie być i ten o braku wewnętrznego ognia u trenera. Tylko na końcu smutna konstatacja jest zawsze ta sama. Dużo w nich generalizowania, banalnych ogólników i kreowania narracji, a bardzo mało niestety faktów.
Jest oczywiście też kilka spostrzeżeń, pod którymi sam chętnie bym się podpisał. Jak choćby ten o głodzie trenerskim, który następca Fornalika w Zagłębiu mieć powinien. Wielokrotnie bowiem powtarzałem, że trenerzy pokroju było już szkoleniowca Zagłębia, pasują do klubów, dla których sukcesem jest samo utrzymanie się w elicie. Tam z pewnością pasowałby lepiej. W Lubinie potrzebny jest ktoś, dla kogo będzie to dopiero przystanek w drodze do kariery, a nie ktoś, kto zjeżdża już powoli do bazy.
Mam więc wrażenie, że chciał Michał za jednym zamachem obskoczyć kilka tematów i żeby wstrzelić się w okienko, kiedy temat ten jeszcze żył medialnie, poszedł w wielu miejscach na skróty. Szkoda, bo cenie jego wiedzę, pióro i spojrzenie na wiele tematów, natomiast tym razem zwyczajnie się rozczarowałem.