Każdy punkt na piłkarskiej mapie Ekstraklasy ma swoją specyfikę. Każdy rzecz jasna inną i na swój sposób unikalną. Z czego znany jest więc Lubin? Cóż, mamy warunki wręcz idealne, aby być kojarzonym za szkolenie i wprowadzanie młodych piłkarzy do ekstraklasy, ale nic z tych rzeczy. Lubin coraz częściej jest kojarzony jako symbol przeciętności i ligowej bylejakości. W ostatnim czasie jednak wyróżnimy się jednak w konkursie palenia pieniędzmi właściciela w piecu i braku jakichkolwiek konsekwencji z tego tytułu.
Powodów takiego stanu rzeczy jest wiele i można spierać się, czy jeden z nich jest dominujący, czy wszystkie idą łeb w łeb. Bo jak wskazać, czy większym złem dla klubu jest brak konkretnych celów sportowych, czy kolejne polityczne nadania, przynoszące ludzi bez wizji, pomysłu i rozumienia, o co w tym biznesie tak naprawdę chodzi? A może oba przebija wyraźny brak surowej i twardej ręki właściciela, który swoją spółkę córkę powinien trzymać w ryzach i dbać, by działała na tyle profesjonalne, jak tylko możliwe? Dla mnie wszystkie są złe na równi, ale jeśli się z tym nie zgadzacie i macie swojego faworyta, dajcie znać w komentarzach.
Mamy jednak, co mamy i czasem nawet myślę, że równie dobrze można by powierzyć zarządzanie tym wszystkim komuś, kto wygra to jako nagrodę w paczce czipsów. Pewnie nawet rezultat uzyskać udałoby się podobny, a przynajmniej od początku byłoby jasne dla wszystkich, że to tylko zabawa i nie należy brać tego wszystkiego na poważnie. Niestety zabawa w palenie kasą w piecu trwa w najlepsze, a myli się ten, kto uzna, że to domena obecnego zarządu. Nic bardziej mylnego. Trwa to już tak długo, że normalne lata, gdy wszystko zdaje się być poukładane i na miejscu, są już traktowane w roli marginalnego wyjątku od reguły.
Żeby nie być gołosłownym, kilka wybranych przykładów z ostatnich 5 lat.
Jakub Bednarczyk – 9 meczów (315 minut)
Przyszedł: 01.09.2020 | Odszedł: 18.05.2021 – 259 dni
Dorde Crnomarković – 10 meczów (845 minut)
Przyszedł: 16.01.2021 | Odszedł: 30.06.2021 – 164 dni
Miroslav Stoch – 9 meczów (507 minut)
Przyszedł: 1.02.2021 | Odszedł: 1.07.2021 – 149 dni
Tomas Zajic – 12 meczów (777 minut) + 1 mecz (21 minut) rezerwy
Przyszedł: 31.08.2021 | Odszedł: 4.05.2022 – 246 dni
Vladislav Sirotov – 11 meczów (243 minuty) + 10 (729 minut) rezerwy
Przyszedł: 10.07.2018 | Odszedł: 1.07.2019 – 356 dni
Na koniec creme de la creme:
Asmir Suljic – 6 meczów (114 minut) + 2 mecze (102 minuty) rezerwy
Przyszedł: 2.09.2019 | Odszedł: 1.01.2020 – 121 dni
Matyas Tajti – 3 mecze (77 minut) + 2 mecze (135 minut) rezerwy
Przyszedł: 2.09.2019 | Odszedł: 11.08.2020 – 344 dni
Soren Reese – 0 meczów (0 minut)
Przyszedł: 19.08.2020 | Odszedł: 31.12.2020 – 134 dni
Co łączy te nazwiska? Głównie ilość meczów, które podczas pobierania przy MSC98 wypłaty dane im było rozegrać… lub nie, jak w ostatnim przypadku. Umówmy się bowiem, że ta lista mogłaby być dużo dłuższa. Mraza, Sirka, Wójcickiego czy Podlińskiego różni od powyższych artystów tylko liczba rozegranych meczów, bo przydatności i jakości nie było tam wcale. Mógłbym dorzucić też Daniela czy choćby Simica, ale w tych przypadkach jest choć cień argumentu na ich obronę. Daniel swoje do gry Zagłębia dodał, niestety końcówka to już straszne męczarnie dla wszystkich. Simic natomiast kilka bramek dla Zagłębia zdobył, mimo że był stoperem.
Rewolucja, rewolucji
Nie trzeba długo szukać, by pewne analogie w tych ruchach znaleźć. Słowacki trener (Sevela) ze słowackim dyrektorem sportowym (Guldan) ściągali głównie Słowaków i w większości przypadków były to ruchy złe lub bardzo złe. Żeby było śmieszniej, dyrektor sportowy, który sam przez całą karierę był stoperem co najmniej niezłym, do klubu nie ściągnął ani jednego klasowego zawodnika na tę pozycję. Zabawa w stylu “Za hajs KGHMu, pobawię się w FM’a na żywo” na całego.
Rewolucję za środki płatnicze DSU* rozpoczął w najlepsze również Piotr Burlikowski. Od czasu swojego powrotu do klubu w październiku 2021 r. zdążył bowiem zatrudnić już 27 zawodników. 27! Przecież to w zasadzie cała kadra pierwszego zespołu! O tym, że kilku z nich zdążył już zwolnić, wrócę za moment.
Jak to możliwe? To proste. Zatrudnionego pod koniec września 2021 r. Pantica wymieniono na Chancellora. Pierwszy zagrał meczów 11, a drugi 7. Obu w klubie już nie ma. Przypadek? A skądże! Podobny los podzielili również Soler, Scekic czy Świerczok. Można? Jak nie za swoje, to pewnie, że można! Przecież zawsze znajdzie się powód, który taką zabawę usprawiedliwi. Skąd niby dyrektor mógł wiedzieć, że Soler zwyczajnie okaże się słabym stoperem, Scekic zatęskni za domem, a Świerczok nie przyłoży się do odbudowywania formy i przegra z urazem. No nie mógł, prawda? Nie jego wina! Stało się i nie ma co drążyć. A to, czy faktycznie było tak, jak mówi wersja oficjalna, to już zupełnie inna para kaloszy.
Aleksandar Pantić – 11 meczów (957 minut)
Przyszedł: 23.09.2021 | Odszedł: 10.01.2022 – 109 dni
Jhon Chancellor – 7 meczów (630 minut)
Przyszedł: 28.02.2022 | Odszedł: 11.08.2022 – 163 dni
Ian Soler – 10 meczów (758 minut)
Przyszedł: 5.07.2021 | Odszedł: 18.02.2022 – 228 dni
Aleksandar Scekic – 11 meczów (855 minut)
Przyszedł: 22.01.2022 | Odszedł: 14.07.2022 – 172 dni
Jakub Świerczok – 5 meczów (163 minuty)
Przyszedł: 10.02.2023 | Odszedł: 17.07.2023 – 156 dni
Przykłady wyżej są jednak bardzo jaskrawe, a przecież taką ilość zawodników gdzieś upchnąć trzeba. W klubie nie ma więc już też Dienga, Doležala czy Giorbelidze. Na wypożyczeniach są Kobusiński, Gaprindashvili oraz Jach, a przecież cała szóstka została sprowadzona przez dyrektora Burlikowskiego. Zresztą przypadek Jarka Jacha zesłanego karnie do zespołu rezerw bez możliwości powrotu do pierwszej drużyny to materiał na osobny tekst.
Cheikhou Dieng – 18 meczów (802 minuty) + 18 (1302 minuty) rezerwy
Przyszedł: 28.02.2022 | Odszedł: 20.07.2023 – 506 dni
Martin Doleżal – 36 meczów (1795 minut)
Przyszedł: 10.01.2022 | Odszedł: 8.07.2023 – 543 dni
Guram Giorbelidze – 16 meczów (1147 minut)
Przyszedł: 17.07.2022 | Odszedł: 07.08.2023 – 386 dni
Szymon Kobusiński – 7 meczów (197 minut) + 11 (839 minut)
Przyszedł: 1.07.2022 | Odszedł: ?
Jarosław Jach – 26 meczów (2298 minut) + 19 (1684 minuty)
Przyszedł: 1.07.2022 | Odszedł: ?
Tornike Gaprindashvili – 30 meczów (1262 minuty) + 7 (481 minut)
Przyszedł: 17.07.2022 | Odszedł: ?
Jest też sprawa Mikkela Kirkeskova, który według Tomka Włodarczyka z serwisu meczyki.pl, już dzień po podpisaniu kontraktu, prosił o jego rozwiązanie z powodów rodzinnych. Powodem miał być brak możliwoci ściągnięcia do kraju rodziny, gdyż żona nie dostała zgody na zdalną pracę z Polski. Co prawda o powodach tego odejścia dochodziły mnie trochę inne sygnały, ale ostatecznie dla meritum sam powód większego znaczenia nie ma, bo potwierdza on tylko pewien trend.
Mikkel Kirkekov – 9 meczów (768 minuty)
Przyszedł: 31.07.2023 | Odszedł: 18.01.2024 – 171 dni
Rewolucja trwa więc w najlepsze i można by zakładać, że efekty powinny być już widoczne. Tymczasem wszystkie złe demony, które trapiły Zagłębie w poprzednich sezonach, wróciły i w tym. Zagłębie co prawda punktowało, szczególnie na początku rundy, ale styl cały czas pozostawiał dużo do życzenia. W połowie rundy jesiennej tradycyjnie już posypały się i wyniki i Zagłębie zaczęło swój dryf w dół tabeli. Jeśli wziąć pod lupę tylko okres od 1 października do końca rundy, Miedziowi uplasowali się na 15 pozycji.
A to niestety jeszcze nie koniec złych wiadomości.
W tym swoistym piekielnym gwiazdozbiorze jest jeszcze kilku piłkarzy, których status jest co najmniej kontrowersyjny. Warto również im poświęcić kilka słów.
Ściągnięcie z emerytury Jasmina Burica miało być opcją awaryjną. Do odejścia z Zagłębia szykował się Hładun, a bramkarzem numer jeden miał po nim zostać Kacper Bieszczad i wszyscy byliśmy szczęśliwi z faktu, że oto kolejny wychowanek Akademii wzmacnia pierwszy zespół. Nie trwało to jednak długo. Wyraźnie nie pałał do Kacpra sympatią dyrektor Burlikowski i… Bieszczad jest już bramkarzem Rakowa – choć jeszcze formalnie tylko do niego z Zagłębia wypożyczonym. Oczywiście próżno tu szukać winy popularnego Janka, który po prostu wykorzystał okazję, ale był to chyba pierwszy sygnał, że w Zagłębiu na wychowanków to jednak stawiać mocno nie będziemy. Buric w Lubinie został do dziś.
Wracający do Zagłębia Bohar to już inna opowieść. Damjan zapisał się w głowach kibiców z tak dobrej strony, że nawet jego niepowodzenie w kolejnym klubie nie było czymś strasznym. Ot uznano, że trener się nie znał i czasem po prostu tak bywa. Gdy więc już kilka tygodni po powrocie, Bohar dyscyplinarnie wylądował poza pierwszą drużyną, wielu zapaliła się czerwona lampka ostrzegawcza. Finalnie sprawa rozeszła się niby po kościach, zawodnik przeprosił i wrócił do drużyny, ale od tego czasu niewiele jej faktycznie dał. Miewał przebłyski, a to za mało, jak na kogoś, kto miał być głównym elementem układanki.
Poszukiwania lewego obrońcy to też dla dyrektora Burlikowskiego droga przez mękę. Rozwiązaniem miał być wspomniany wcześniej Mikkel Kirkeskov, bo ściągnięty przed nim na tę pozycję Lusi Mata, gdy tylko wyleczył się po przejściu z Pogoni, zdążył w Zagłębiu zagrać 3 razy i przydarzyła mu się kontuzja, która z gry wyeliminowała go w zasadzie na większość roku. Pech? Owszem, ale fakt, że lekką ręką pozbyto się chwilę wcześniej Mateusza Bartolewskiego i trzeba było awaryjnie grać tam nominalnym prawym obrońcą, wiele mówi. Niestety dla dyrektora, znów jednego trzeba poszukać, bo jakąś rywalizację na tej pozycji Mata mieć musi. I tylko mam cichą nadzieję, że nikt nie wpadnie na pomysł, by zadzwonić w tej sprawie do Cotry.
Wiele mówi też fakt, że uznania w oczach trenera (wersja oficjalna) nie znajdują ani Kamil Kruk, który jest naszym wychowankiem, ani Jarek Jach, który również w swoją przygodę z piłką wkraczał w Lubinie. Jest za to miejsce dla jednego z głównych architektów spadku Lechii Gdańsk z Ekstraklasy. To ciekawe, że więcej cierpliwości do odstającego poziomem i regularnie zawalającego mecze Nalepy ma dyrektor Burlikowski niż do wspomnianych wcześniej Solera, Pantica czy Simica. Ostatecznie Kruka już z nami nie ma – co dyrektor Burlikowski starał się racjonalizować kończącym się kontraktem – a Jach po karnej zsyłce do rezerw dostał zgodę na wypożyczenie do Płocka. I tak to się wszystko powoli kręci.
Zagłębie dryfuje bez celu kolejny sezon, a coraz więcej zdolnej młodzieży, za której szkolenie w Akademii płacimy grube miliony, odchodzi w piłkarski świat. Ostatnim przykładem jest Kacper Masiak, reprezentant kraju w kolejnych kategoriach wiekowych właśnie zmienił barwy. Wszystko byłoby fajnie, gdyby Kacper pokazał się w Lubinie i grą w pierwszej drużynie zapracował na transfer do mistrza polski. Problem w tym, że w Zagłębiu zagrał… minutę. Całą jedną okrągłą minutę. To się nazywa mistrzostwo w ogrywaniu młodych. Fakt, że mówi się coraz głośniej o odejściach kolejnych młodzieżowców, pozwólcie, że pozostawię bez komentarza.
W tych okolicznościach trudno jest mi się zdecydować, czy brak nowych transferów przed zimowym obozem to informacja dobra, czy niekoniecznie. Coś mi mówi, że bez transferowego hype’u trudno będzie namówić kibiców do kupowania karnetów, ale może się nie znam i wszystko pójdzie, jak trzeba? Problem w tym, że nie ma żadnej gwarancji, że teraz to ten zespół na pewno już odpali, a strefa spadkowa wcale aż tak daleko to nie jest.
Tak źle i tak do kitu.
Piekielne wywiady
Gdy ostatnim razem dyrektor Burlikowski wystąpił przed kamerą, naopowiadał tyle rzeczy, że aż zasłużył na osobny tekst (TUTAJ). Tym razem osobnego tekstu nie będzie, bo wywiad pojawił się dosłownie na kilka chwil przed publikacją tego tekstu, ale chyba warto mu poświęcić kilka słów.
Piotr Burlikowski przede wszystkim znów pokazał, że jest tradycjonalistą. Co prawda pytany był o inne kwestie, ale nie omieszkał tradycyjnie wspomnieć o tym, jak ciężkim terenem jest Lubin, jak piekielnie ciężko tu kogokolwiek zadowolić. No dwoi się chłop i troi, transferów narobił na zapas, a niedobre lubińskie piekiełko cały czas niezadowolone. Aż dziw bierze, że w tym nieludzkich warunkach pan Piotr trwa już rok drugi, niczym Syzyf, zamiast rzucić to w cholerę i wyjechać w Bieszczady, czy gdzie tam dyrektor wyjeżdżać lubi.
Oczywiście żaden wywiad nie może odbyć się bez samokrytyki. Piotr Burlikowski jest zbyt doświadczonym graczem, aby nie wiedzieć, że taki element pojawić się musi. I oczywiście się pojawił, bo przyznał dyrektor, że sezon to im na razie nie wychodzi, a na dotkliwe porażki ciężko było patrzeć, Tylko pewne obawy budzi fakt, że chwilę później przyznaje, że generalnie to nie wie, z czego one wynikają, Rozumiecie coś z tego? Człowiek, który nad sferą sportową ma pełnię władzy, nie wie, dlaczego klub zaliczył tak okrutny jesienny zjazd, ale jednocześnie nadmienia, że jest dobrej myśli. Ja nie rozumiem nic.
Żeby jednak nie wyszło zbyt słabo, szybko zostaje przytoczona statystyka, że zespół był w jeszcze gorzej sytuacji jesienią w dwóch ostatnich sezonach, więc jest progres. Mogło być lepiej, ale progres to progres i czasem trzeba brać, co dają. I wszystko fajnie, gdyby nie fakt, że dosłownie w następnym akapicie mówi, że jednak jesień progresem nie była, a już na pewno nie w stosunku do wiosny. Chyba na poparcie tezy, że zespoły Fornalika wiosną to dopiero pokazują moc, tyle że ta ostatecznie nie pada. Możliwe, że to tylko przed fakt, że Karol Bugajski, który ten wywiad prowadził, nie zadał pytania, w którym można by o tym wspomnieć? Nie wiem, ale się domyślam.
Co z rozwojem zawodników? Tu też jest ciekawie. Najpierw długo mówił o Łukaszu Łakomym pan dyrektor, ale jak już poszedł dalej, to wspomniał o stabilizacji formy na wysokim poziomie Kacpra Chodyny, wyraźnym progresie Kłudki oraz Ławniczaka i postępie Makowskiego. Cóż. O ile w stosunku do Aleksa i Tomka można się zgodzić, to jest o to niezmiernie ciężko w dwóch pierwszych przypadkach. Do tego stopnia ciężko, że wielu kibiców nagminnie domagało się posadzenia Kacpra na ławkę rezerwowych i wprost przyznawało, że rozwój Bartka Kłudki jest dość dyskusyjny.
Kolejny dowód na złe intencje piekiełka? Chyba nie, bo jednak znów po chwili dyrektor przyznaje, że wprowadzanie młodych jest jednak zaburzone. Co prawda było wiadomo od początku, że u Fornalika Waldemara nikt nic za darmo nie dostanie, ale jednak problem został zauważony. I znów nic z tego nie rozumiem. Zespół się cofa, rozwój jest zaburzony, ale indywidualnie gracze robią postępy. Zmyślnie to wszystko poukładane logicznie.
Najlepsze zostawiam jednak na koniec. Fikołki, jakie wyprawia pan dyrektor, próbując uzasadnić odejście Kruka oraz sprowadzenie Nalepy, są idealnym przykładem, że papier przyjmie jednak wszystko. Nic w tej opowieści do siebie nie pasuje, a już na pewno nie logika. Ciekawe, dlaczego dokładnie tych samych bzdur nie opowiadał dyrektor przed tym, jak ściągał lub odpalał do spółki z Guldanem Lubomirem, a później autorytarnie, kolejnych ananasów. Dlaczego im nie pozwolono “udowadniać swojej przydatności”?
Akapit o Arku Woźniaku zostawiam bez komentarza. Głównie przez szacunek do Arka.
* DSU – skrót od Druga Strona Ulicy. Siedziba KGHM S.A, czyli właściciela Zagłębia Lubin mieści się po drugiej stronie ulicy Marii Skłodowskiej-Curie.