Skoro dalej nie ma podsumowań z klubu, to my zdecydowaliśmy się podsumować osobę, z której pracą wiązaliśmy naprawdę duże nadzieje, najpierw na unormowanie sytuacji sportowej, a później na postęp… Nie ma co ukrywać, że Piotr Burlikowski, podobnie jak całe Zagłębie, mocno rozczarowuje. To fachowiec, nie będziemy z taką opinią polemizowali, ale może i on potrzebuje należytego nadzoru i wsparcia.
Praca dyrektora sportowego to oczywiście nie tylko zabawa w transfery, choć nie oszukujmy się, to właśnie one dostarczają najwięcej emocji, dopływ świeżej krwi rozbudza kolejne nadzieje w skołatanych sercach kibiców. Wielokrotnie Piotr Burlikowski potwierdzał, że dyrektor sportowy (u nas pełni on co prawda funkcję naddyrektora) nadzoruje cały pion sportowy, czuwa by trenerom i piłkarzom niczego nie brakowało, pilnuje porządku i odpowiednich relacji w zespole, to jego praca na co dzień. Oczywiście współpracuje ze skautami i menadżerami, czyli najgorszym złem tego świata.
Piotr Burlikowski w Zagłębiu pracuje po raz drugi, jego pierwsza kadencja przypadła na lata 2014 (1 lipca) – 2016 (31 grudnia). Wówczas dyrektor dał się poznać jako świetny i skuteczny fachowiec, z dobrym okiem do piłkarzy, czujący szatnię i potrafiący współpracować ze sztabem. Efektem jego pracy były dobre transfery ale także awans do ekstraklasy, brązowy medal Mistrzostw Polski oraz niezłe występy miedziowego klubu w eliminacjach do europejskich pucharów. Wówczas udało mu się ściągnąć naprawdę dobrych zawodników:
(okno pierwsze)
Paweł Stolarski, Jakub Tosik,
(okno drugie)
Aleksandar Todorovski, Maciej Dąbrowski. Dużym sukcesem było zatrzymanie Lubomira Guldana.
(okno trzecie)
in plus: Krzysztof Janus, Martin Polacek
neutralne: Damian Zbozień, Jan Vlasko
(okno czwarte)
in plus: Filip Starzyński,
wtopa: Luis Carlos
(okno piąte)
neutralne: Daniel Dziwniel, Adam Buksa
wtopy: Martin Nespor, Sebastian Madera, Deimantas Petravicius
Skuteczność niezła, w gronie tych zawodników przy bardzo ograniczonym budżecie pojawili się piłkarze, którzy wywalczyli brązowy medal, Filip Starzyński zapisał się złotymi zgłoskami w historii naszego klubu i jest najskuteczniejszym jego reprezentantem na poziomie najwyższej klasy rozgrywkowej.
Zdecydowanie inaczej możemy ocenić ruchy transferowe podczas drugiej przygody Piotra Burlikowskiego w Zagłębiu. Nie kupujemy gadki, że za te ruchu odpowiadał Lubomir Guldan, nie bądźmy naiwni, bez akceptacji Burlikowskiego to pozorny dyrektor mógł sobie podpisać umowę na Cyfrę+, a nie kontrakty na kilka baniek… Tym razem Burlikowski zaserwował nam głównie mizerię i połączył ją z ciężkostrawnym odgrzewanym kotletem.
(okno pierwsze)
neutralne: Aleks Ławniczak,
kompletna mizeria: Bartosz Kopacz, Martin Dolezal, Aleksander Scekić, Jhon Chancellor, Jasmin Burić, Cheikhou Dieng (w opinii prezesa Kielana najlepiej wyskautowany piłkarz jego czasów w klubie)
(okno drugie)
neutralne: Tomasz Makowski, Jarosław Jach
mizeria: Damjan Bohar, Tornike Gaprindashvili, Marko Poletanović, Szymon Kobusiński, Arkadiusz Woźniak, Guram Giorbelidze, Dawid Kurminowski
Dziwne, że po wtopie ze Scekiciem nadal kontynuowano współpracę z pośrednikiem na jakiego wyrósł Aleksandar Todorovski i zdecydowano się na jakieś wynalazki z Gruzji. Nie uważamy absolutnie za sukces pozbywanie się szrotu po wcześniejszym prezesie, bo za rozwiązania umów klub słono płacił. Jesteśmy, gdzie jesteśmy i każdą próbę ataku Piotra Burlikowskiego na wybujałe oczekiwania „lubińskiego piekiełka” jesteśmy w stanie zbić tym argumentem. Aby dobrze nas zrozumiano, na tle innych osób, które podejmują ważne i strategiczne dla Zagłębia decyzje, Piotr Burlikowski faktycznie jest fachowcem i cała nadzieja, że wykasuje kilka numerów telefonów, by nie ściągnął znów byłych zawodników Zagłębia, z którymi chwalił sobie współpracę albo co gorsza znów zadzwoni do „Todora”. A tak na serio trochę naciągnęliśmy noty Jachowi i Makowskiemu, ale kilka razy jesienią wysłali jednak sygnał, że coś pozytywnego mogą dać zespołowi, podobnie jak Bohar, tylko w jego przypadku chodzi głównie o brak chęci do zapier…
Co do sytuacji w zespole, w klubie, za co po części odpowiada dyrektor, to wiemy, że kolorowo nie będzie, gdy nie ma wyników. Kolejny raz podkreślimy, że mówienie o wynikach, które budują atmosferę ma rację bytu, ale ktoś do tego wszystkiego doprowadził. O ile każdy wystawia chętnie pierś do orderu, to by wziąć odpowiedzialność i ponieść konsekwencje dziś nikt nie ma przysłowiowych jaj…