Wygrana z Legią poza 3 punktami mogła dać mentalnego kopa i zbudować zespół na całą rundę. Tak, jak wiemy, się nie stało. A jednak mimo złego wyniku na inaugurację uważam, że ten sam mechanizm ma szansę jeszcze zadziałać. Punkty do wygrania są znów tylko 3, ale pokonanie zespołu Pogoni aspirującego do walki o tytuł mistrza kraju z pewnością może odmienić nieco zatroskane obecnie miny.
Na czym opieram swój optymizm? Powodów jest kilka.
Po pierwsze — i według mnie najważniejsze — w Szczecinie w zasadzie nie możemy niczego przegrać. Coś na kształt gry w ruletkę, w którym postawienie na zły kolor nie powoduje utraty żetonów. Jeśli przez zimę nadmuchaliśmy nawet nieco balonik, to porażka z Legią już go przekłuła. Skoro więc różowe okulary chwilowo od tego momentu nam się zapodziały, porażka z wyżej notowanym rywalem też specjalnie nie powinna zepsuć nam humorów. A jeśli nawet, to nie do takiego stopnia, by zaczynać się nerwowo zastanawiać czy w przygotowaniach nie popełniono gdzieś błędu. Szczególnie jeśli w grze znów będzie widać postęp.
Drugim według mnie istotnym elementem jest fakt, że gramy na wyjeździe, a to sprawia, że do nas należy decyzja, jak ten mecz będzie wyglądał. Jakaś część mnie by nawet chciała, aby pójść z Portowcami na otwartą wojnę. Taki totalny box-to-box. Pewnie mało to rozważne, ale chciałbym wierzyć, że jeden taki zwariowany mecz mógłby pchnąć zespół na wyższy poziom.
Będąc jednak realistą, wiem, że wybór będzie się sprowadzał do faktu, czy „gambit” Pogoni przyjąć, czy nie. Bo w tym meczu to Szczecinianie muszą. Muszą napierać, muszą podejmować większe ryzyko i co najważniejsze muszą nas złamać. Możemy więc przyjąć tę grę, ustawić się głęboko i czekać na okazję, lub podnieść przyłbicę i zupełnie otworzyć ten mecz. Dokładnie tak samo widzi to trener rywali, Kosta Runjaic (za Pogoń SportNet):
To będzie mecz cierpliwości. Długimi fazami musimy starać się być przy piłce, a przy tym być zorganizowani i przygotowani na kontry przeciwnika. Z pewnością Zagłębie obserwowało też nasze mecze i zdają sobie sprawę, że jesteśmy dobrą drużyną w dobrej dyspozycji i będą chcieli się jeszcze bardziej zabezpieczyć i cofnąć mocniej do defensywy. Potrzebujemy punktów, oni też i oczekuję emocjonującego meczu.
Po trzecie, mecze takie jak z Legią i Pogonią nie będą raczej decydujące w kontekście końcowego układu tabeli. Zakładam bowiem, że większość zespołów dołu tabeli swoje mecze z tymi drużynami przegra, co pozwoli w dłuższej perspektywie zachować ligowe status quo. To mecze między sobą zamieszanych w grę o spadek drużyn w głównej mierze zadecydują o ekstraklasowym być albo nie być. I to na te mecze trzeba spinać się podwójnie.
Po czwarte czas powinien grać na naszą korzyść. Szansa na bezbolesne przeprowadzenie takiej rewolucji, jakiej byliśmy świadkami zimą, jest bliskie zeru. Skoro więc terminarz trochę nam w tej sytuacji sprzyja, należy przyjąć pierwszy wynik ze spokojem. Każdy kolejny mecz powinien sprawiać, iż potencjał tej drużyny będzie wykorzystywany w coraz to większym procencie, a to powinno skutkować punktami. Punktami czasem liczonymi podwójnie, gdy zdobytymi z sąsiadami w ligowej tabeli.
Czerwona strefa
Niestety od tabeli ucieczki nie ma. Na 14 kolejek przed końcem sezonu jesteśmy tylko o dwa oczka nad strefą spadkową i z każdym kolejnym meczem, w którym punktów zdobyć się nie uda, będzie to ciążyć coraz bardziej
Mecze z Wartą, Termalicą czy Górnikiem Łęczna będą najważniejsze, ale to nie znaczy, że mecze jak ten z Pogonią czy kolejny z Płockiem można potraktować ulgowo. Co to, to nie. Jesteśmy bowiem w sytuacji mocno niekomfortowej, w której każda okazja na punkty musi być traktowana śmiertelnie poważnie. W dolnej części tabeli jest w tej chwili niezmiernie ciasno, więc każda zdobycz może okazać się decydująca.
Zapytany o szacunkową ilość punktów, która powinna dać utrzymanie, Tomasz Pasieczny, dyrektor sportowy Wisły Kraków w prowadzonym przez siebie twitterowym pokoju dyskusyjnym odpowiedział:
Według mnie realnie zaangażowane w walkę o utrzymanie są zespoły od 18 do 10 włącznie. Tabela jest mocno spłaszczona. Dzięki temu ciężko obecnie policzyć ile punktów będzie potrzebnych do utrzymania, choć jeśli ktoś chce, to takie zestawienia znajdzie pewnie w sieci w 5 minut. My jednak koncentrujemy się, aby wygrać każdy kolejny mecz. Przede wszystkim jednak nie możemy schodzić z obranej drogi po jednej czy dwóch porażkach. Musimy wierzyć, że strategia, którą obraliśmy, jest słuszna.
I ta druga część wypowiedzi jest w mojej opinii kluczowa. Skoro wierzymy, że Piotr Burlikowski i Piotr Stokowiec to odpowiednie osoby na tych stanowiskach to musimy uwierzyć też w to, że ich decyzje i obrana strategia pozwolą osiągnąć cel. A ten jest niezmienny — utrzymanie.
Operacja Pogoń
Mecz z Legią pokazał, że jeśli zespół ruszy wyraźnie do przodu, może być groźny. Mamy swoje problemy w defensywie, to jasne, ale potrafimy też kreować. Mówił o tym na konferencji (całość dostępna w serwisie Pogoń SportNet) przed meczem Kosta Runjaic
Jesteśmy dobrze przygotowani na Zagłębie. Obejrzeliśmy ich mecz z Legią i mieli tam dobre fazy. Co w takim meczu bardzo ważne jest z mojego punktu widzenia, stracili nieszczęśliwe bramki w złych momentach. Natomiast nie wykorzystali swoich szans. Wiemy, że drużyny prowadzone przez Piotra Stokowca są dobrze zorganizowane, dobrze się ustawiają. Wiemy, że jego zespoły szybko przechodzą do ofensywy i w tym są niebezpieczni. Mają do tego Szysza i Zivca.
Czeka nas też małe przemeblowanie w składzie. Poza kontuzjowanymi Starzyńskim i Baszkirowem z pewnością na boisko nie wybiegnie Kacper Chodyna, który otrzymał swoją 4 żółtą kartkę. Mocno liczę więc, że swoją szansę na występ otrzyma Bartek Kłudka. Zmian w składzie spodziewam się jednak więcej.
Siła ofensywna rywala może sprawić, że na boisku od pierwszych minut nie zobaczymy pewnie Pieńki. Mimo dobrego meczu z Legią Tomek być może będzie musiał ustąpić miejsca w składzie jednemu z bardziej doświadczonych kolegów. Piotr Stokowiec znany jest z tego, że lubi w takich meczach zagrać na dwie szóstki i jedną ósemkę, więc jeśli do gry gotowy będzie Kuba Żubrowski, może to właśnie uzupełnić naszą linię środkową wraz z Porębą i Šćekicem.
Roszady spodziewam się też na szpicy. Podliński starał się pomagać jak mógł, ale mecz ten pokazał też, jakie ma ograniczenia. W kluczowych momentach brakuje mu doświadczenia, co widać było po wejściu na boisko Martina Doleżala. Wtedy gra wyraźnie nabrała znów rozpędu.
Kto wie, czy zmiany nie będzie też w bramce. Gdy przyłożyć tu i ówdzie ucho, można usłyszeć, że nie byłoby to wielkie zaskoczenie, a Bieszczad jest już gotowy do gry na poziomie Ekstraklasy. Mając na uwadze dość pechowy występ Hładuna i poważny błąd, który kosztował nas utratę trzeciej bramki, moment wydaje się odpowiedni.
Pełna mobilizacja
Niedzielny mecz w Szczecinie, a tydzień później przy MSC98 z Płocką Wisłą to jednak tylko „rozgrzewka”. Najważniejsze dla Zagłębia Lubin granie rozpocznie się w ostatnich dniach lutego, kiedy we Wrocławiu odbędą się derby. Śląsk obecnie ma 4 punkty przewagi i znajdując się na 10 miejscu, wciąż musi oglądać się za siebie. Przed derbami wrocławianie zagrają w dodatku z zespołami, które w tabeli znajdują się za nimi, więc będą to dla nich niezwykle ciężkie przeprawy. W dodatku właśnie tracą swojego najlepszego napastnika, który odchodzi do Chin.
Znaczenie meczu derbowego może więc jeszcze urosnąć, ale piekielnie trudne mecze będą tuż po nim. Kolejno zagramy bowiem z Piastem, Termalicą, Wartą i Jagiellonią. Właśnie po meczu w Białymstoku powinniśmy już z grubsza wiedzieć, czy w lidze do końca będziemy się bić o życie, czy może będziemy mogli w miarę spokojnie myśleć już o nowym sezonie.
Trzymajcie się więc tam Specjaliści, bo czeka nas niezła jazda!